niedziela, 30 czerwca 2013

Pokaż mi swój brzuch a powiem Ci, kim jesteś?!

O tolerancji śpiewał Soyka, o tolerancji powiem i ja. Rzecz niby banalna i oczywista, ale poruszyć ją muszę, bo się we mnie gotuje.
Jakiś czas temu byłam na siłowni świadkiem małego… hmm... incydentu? Można to tak nazwać. Była tam pani o gabarytach, powiedzmy, ponadprzeciętnych. Bardzo ponadprzeciętnych. Ćwiczyła na orbitreku. Przyszło tam również dwóch atletycznych młodzieńców, rzucili okiem na panią, uśmiechnęli się porozumiewawczo i jeden z nich mało dyskretnym szeptem rzucił: „Aaaaale wieloryb”. Pani na sto procent usłyszała, o czym świadczył szkarłat nagle rozlewający się po jej twarzy. Słyszeli i inni, którzy akurat nie mieli na uszach słuchawek i większość zareagowała podobnymi jak Ci gówniarze, pełnymi wyższości uśmiechami. Mało osób, tak jak ja skrzywiło się z niesmakiem.

Bo może i wina za doprowadzenie się do tego stanu należy do pani. Może w ten sposób zajadała stresy, samotność, może po prostu od dziecka była „dobrze” karmiona. To nie jest istotne, ważne, że miała odwagę założyć dres, kupić karnet i ćwiczyć. Widywałam ją tam już jakiś czas, więc to nie był jednorazowy wybryk. Ale takie uwagi mogą ją zniechęcić, mogą sprawić, że poczuje się gorsza, że jej kompleksy urosną i zamiast poczuć się lepiej, wyjdzie z siłowni zdołowana. Przede wszystkim jednak, bez względu na to, czy ma tych kilogramów 50 czy 90, jest człowiekiem. Który ma takie samo prawo jak szczupły mądrala do korzystania z urządzeń, do bycia dumną z siebie i z tego, że nie siedzi bezczynnie, marudząc, że jest gruba. Walczy
Każda zmiana zaczyna się od jednego małego kroczku. Osoby, które się na niego decydują potrzebują wsparcia, nie kpiących komentarzy i negatywnych bodźców. Zwłaszcza, że często są to osoby bardzo zakompleksione, z zaniżoną samooceną. Ich motywacja może być ogromna, ale jeśli są wrażliwe – mogą poddać się już na samym początku.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

She runs at night

Poranne bieganie jest niesamowite. Pierwsze promienie słońca, świat leniwie budzący się do życia... powietrze ma ten specyficzny zapach a przez głowę przewijają się myśli o tym, że dzisiaj wszystko jeszcze może się wydarzyć...
Ma jedną wadę. Jest rano :P I trzeba wstać - co, niestety, wymaga ogromnego wysiłku. Poranne wstawanie na bieganie najczęsciej kończy się tak:

wtorek, 18 czerwca 2013

Elementy w skali makro, czyli o znajdowaniu wartości odżywczych część 1

Zdrowa dieta, składniki odżywcze, witaminki dla chłopczyka i dziewczynki, lalala.  
Krótka piłka – co, jak, dlaczego i gdzie? Mała pigułka – część 1 – MAKROELEMENTY J

POTAS
Zalecana dzienna dawka: 4,6 gram
Korzyści: Wspomaga krążenie oraz funkcje mięśni i nerwów, korzystnie działa też na płodność, pomaga w syntezie białek i bilansie wodnym organizmu. Pomaga też dostarczać tlen do mózgu oraz usuwać z organizmu zbędne produkty przemiany materii.
Niedobór: osłabienie mięśni, zatrzymywanie wody w organizmie, zmęczenie, senność, zawroty głowy.
Najbogatsze źródła (mg/100 gram): suszone morele (1650), migdały (780), orzechy włoskie (480), ziemniaki(450), banany (400), musli (400).

niedziela, 16 czerwca 2013

Healthy vs. Skinny

A teraz tak, wyjaśnijmy sobie raz na zawsze.
Tu nie chodzi o to, żeby koniecznie być chudym i wpasować się w sylwetkowy trend lansowany przez głupie telewizyjne programy typu „Top Model” (tak, moim zdaniem poziom tego programu jest żenujący, nie wnosi nic konstruktywnego,  a przesłanie jakie niesie to primo – rozmiar 38 to Plus Size u dziewcząt mierzących ponad 180 cm wzrostu (wtf?!), oraz że nieważne, czy masz cos w głowie, jak potrafisz schudnąć 10 kilo dla publiczności i przekonująco robisz duck face, to możesz w zasadzie wszystko. Koszmar…). Wszelkim pro-anom też mówię stanowcze nie.
TO nie jest apetyczne:

sobota, 15 czerwca 2013

;)

Myślę, że obrazek mówi wszystko... ;) Choć osobiście uważam, że weekend to najlepszy czas na cheat meal'e :)

środa, 12 czerwca 2013

Wspomagacze

Miałam dziś napisać o czymś zupełnie innym, ale przeczytałam i obejrzałam materiał na stronie TVN24, który sam nasunął mi temat...
Często w pogoni za idealną figurą sięgamy po różnego rodzaju specyfiki, które mają nam pomóc w uzyskaniu idealnej figury. Nie mówię tu o odżywkach białkowych, L-karnitynie czy kreatynie, które są zapewne włączone do diety każdego kulturysty bądź rzeźbiącej mięśnie fitnesski. Chrom, białko i błonnik są moim zdaniem najodpowiedniejszymi i najbezpieczniejszymi "wspomagczami". I ocet jabłkowy, ale też rzadko i w małych ilościach. Trochę o suplementach pisałam tutaj, jednak należy pamiętać, że wszystkie one są uzupełnieniem odpowiedniego sposobu odżywiania, nie jego zastępstwem bądź dietą-cud, która bez wysiłku zmieni nasze ciała w cuda rodem z okładki Shape czy Men's Health.

Jeśli zaś chodzi o spalacze tłuszczu... No cóż. Moim zdaniem działanie mają bardziej psychologiczne, niż rzeczywiste, przynajmniej niektóre. Owszem, samej zdarzyło mi się sięgać po tego typu specyfiki. Pamiętam dokładnie dwa, pierwszym był "Therm Line", który działał tak, ze ciągle chciało mi się pić, więc podejrzewam, że efekt jego działania związany był głównie z wreszcie właściwym nawodnieniem organizmu. Drugim była Linea i tu efektu nie zauważyłam. Obydwa stosowałam przy okazji różnych "od jutra biorę sie za siebie", kiedy wprowadzałam jakieś tam diety. Nasz umysł to bardzo potężne narzędzie, takie tabletki to swoiste placebo, dzięki któremu sami wierząc w ich działanie nieco je wspomagamy... Ponoć istnieje też grupa innych wspomagaczy, znacznie bardziej profesjonalnych, stosowanych właśnie przez kulturystów. Nigdy ich nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać, czy warto.

Jeśli już musicie sięgać po specyfiki, kupujcie je w specjalnych sklepach z odżywkami sportowymi lub w aptekach. Nie sięgajcie po nie wraz z początkiem diety, jeśli już - wtedy, gdy wasz organizm przyzwyczaja się do spalania i chcecie go "podkręcić", choć tu również proponowałabym raczej urozmaicenie treningu niż sztuczne świństwa. Nie szukajcie na aukcjach internetowych, nie kupujcie "cudownego specyfiku prosto z Chin". 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Avocado

Ostatnio zakochałam się w AVOCADO - jest fantastycznym dodatkiem do kanapek i sałatek. Jest źródłem witaminy E, potasu, magnezu, witaminy C oraz witamin z grupy B: B2 i B6 (witaminy C i E zapobiegają nowotworom, potas z kolei chroni układ nerwowy a także zapobiega depresji i przemęczeniu - dobra rzecz przy obecnej pogodzie...). Ma sporo jednonasyconych kwasów tłuszczowych, które zwalczają zły cholesterol. Jest co prawda bardzo kaloryczne (ok. 160 kcal/100 gram, więc o 50% wiecej niż banany), więc nie należy z nim przesadzać, ale warto włączyć je do diety. Co więcej, ponoć pomaga zwalczyć oponkę! :)


W sałatkach dobrze komponuje się z sałatą, szpinakiem, roszponką, mozarellą, pestkami dyni i pomidorami :) W wersji light bez mozarelli, ale za to z łyżką lub dwiema jogurtu. Pycha!

niedziela, 9 czerwca 2013

Hells Kitchen!

Uwielbiam ćwiczyć. Uwielbiam ten stan, kiedy skamlę, że już nie mogę i robię kolejną serię w zestawie, kiedy pokonuję swoje własne granice - czuję się wtedy wolna, silna i resetuję wszystkie złe myśli.
Niestety, złą dietą można zmarnotrawić każdą ilość ćwiczeń - fakty są takie, że piękne ciało jest efektem w 70% odpowiedniej diety* i tylko w 30% z ćwiczeń. Owszem, są to elementy, które muszą się uzupełniać - sama dieta sprawi, że ciało będzie mało jędrne i wciąż zagrożone efektem jojo, zaś same ćwiczenia wpłyną korzystnie, owszem, jednak na 90% nie osiągniemy wymarzonego celu. Zaśmiecony złym jedzeniem organizm będzie je tak czy inaczej odkładał, ciało będzie opuchnięte, pełne toksyn, poziom energii również nie będzie właściwy.
Właściwe jedzenie, w wielkim skrócie, wyklucza oczywiście fast foody, nadmierne ilości słodyczy (od czasu do czasu człowiek musi, i może, ale niech ten czas to będzie tydzień, nie między śniadaniem a obiadem, obiadem i kolacją, kolacją i śniadaniem..). Ostawcie białe pieczywo i makarony na rzecz produktów pełnoziarnistych. Jedzcie świeże owoce, warzywa, chude mięso i również chudy nabiał. Nie róbcie sobie krzywdy frytkami, macdonaldsowymi burgerami, chipsami i słodkimi, gazowanymi napojami. Warto swój jadłospis oprzeć o piramidę żywienia (w jedynej słusznej, ulepszonej wersji :) ). Nie zapominamy o wodzie!

sobota, 8 czerwca 2013

Cardio VS Siłowe

Często spotykam się z opiniami, że cardio jest do d..y, że nic nie daje, że siłowe to jest to - koniec, kropka.
Pozwolę sobie na małe veto wobec takiej właśnie opinii - bo moim zdaniem wszystko zależy od celu.

Aeroby, cardio, ćwiczenia tlenowe - a wiec wszystko to, co przy odpowiednim poziomie tętna maksymalnego ( ok. 60 -80% HR max) pozwala nam spalać tłuszcz. Podczas ich wykonywania do komórek dostarczana jest większa ilość tlenu, co przyspiesza procesy spalania. Bieganie (<3) , pływanie, ćwiczenia na orbitreku, rower, taniec, aerobik - to wszytsko pomoże porządnie się zmęczyć, spalić tkankę tłuszczową, poprawić wydolność organizmu i wydalić z niego zbędne toksyny.



Nie pomijałabym jednak znaczenia ćwiczeń siłowych. Informacja dla pań - to nie tylko wyciskanie ze sztangą i machanie hantlami :)

czwartek, 6 czerwca 2013

Co pić?

Jedną z pięciu podstawowych zasad, o których już wspominałam, jest picie dużej ilości wody dziennie. Po raz kolejny jednak powtórzę, że wypicie zbyt dużej ilości wody na raz może Wam z organizmu więcej wypłukać i wcale nie nawodni jak trzeba. Optymalna ilość to około 200 - 400 ml wody na godzinę. Chudniecie wtedy także od częstego biegania do toalety ;)



No dobra, woda - jako podstawa. A kiedy sięgać po napoje izotoniczne? Czym one w ogóle są?
Wyróżniamy trzy rodzaje płynów: izotoniczne (które mają taką samą gęstość cząsteczek jak płyny naszego organizmu), hipotoniczne (gęstość jest niższa) oraz hipertoniczne (jak łatwo się domyśleć, gęstość jest wyższa).
To, jaki napój powinniśmy wybrać zależy od intensywności treningu - przedstawię to na podstawie mojego ulubionego biegania.

środa, 5 czerwca 2013

Chude grubasy

Jak już zapewne wspominałam, BMI kłamie i jest jednym z najmniej miarodajnych wskaźników masy ciała. - według niego kulturysta jest otyły a galaretowate ciałko z oponą z przodu, o ile mieści się w jakiś granicach wagowych ustalonych za prawidłowe, jest w normie.
Błąd.
Każde z nas miało w życiu w swoim otoczeniu chudą szczapę o figurze modelki, która w życiu nie brała udziału w zajęciach sportowych (od tego się poci!), zajadała się hamburgerami, frytkami i czekoladą, które zapijała, rzecz jasna, słodkim sokiem lub colą i z radością obrzucała spojrzeniem pełnym triumfu koleżanki ślęczace nad pomidorem, wodą mineralną i spędzające długie godziny na siłowni.
O tak, wiele z nas wtedy dałoby wiele, by przez chwilę być nią i móc nawciskać się wszystkiego do granic możliwości bez najmniejszego wyrzutu sumienia.
I tu właśnie tkwi błąd, który chuda koleżanka pojmie dopiero wiele lat później.
Bo chuda koleżanka w rzeczywisości może mieć.. nadwagę. Nie w sensie dosłownym, ale jeśli policzymy jej stosunek tkanki tłuszczowej do mięśni, to wychodzi jakaś koszmarna liczba, nie wskazująca na nic dobrego.
Jak poznać "skinny fat"? To właśnie taki jedzący wszystko chudzielec, lub osoba obsesyjnie pilnująca by nie przekroczyć dziennie jakiejś mkroskopijnej ilosci kalorii - i w obu przypadkach są to rzeczy śmieciowe, pozbawione jakichkolwiek wartości odżywczych. Nie pija wody mineralnej. Nie uprawia sportu (lub robi tylko ćwiczenia cardio), mało sypia, pali, dużo imprezuje, Wystarczy ściagnąć z takiej osoby ubranie by zobaczyć, że jej skóra jest pozbawiona jędrności, ma skłonność do skórki pomarańczowej, szybko się męczy. Tłuszcz osadza się także na narządach wewnętrznych, powodując takie same zagrożenia, jak u osoby naprawdę otyłej.

wtorek, 4 czerwca 2013

Running. Cheaper than therapy.

Dziś trochę biegająco, ale tym razem bez opisywania co i jak. Motywacyjnie.
Dlaczego biegacie..?



Ja czuję się wtedy wolna. Silna. Zostawiając za sobą każdy kolejny kiloetr, nabieram dystasu do świata, ludzi, problemów. "Wybieguję" wszystkie emocje...
Bo jak mówiłam, umysł też ma znaczenie...



poniedziałek, 3 czerwca 2013

Nic nie jem i nie chudnę! - czyli najczęściej popełniane błędy

Już na wstępie chcę zaznaczyć, że to jest temat bardzo rozległy i jego wątki będą się pojawiały w rożnych wpisach aż do znudzenia – lojalnie ostrzegam J
Błąd 1. Niejedzenie i diety cud.
Najgorszy wymysł cywilizacji. Wypróbowałam i wiem. Dieta kopenhaska na przykład, która polega głównie na nie-jedzeniu okropnie osłabia organizm i w 90% powoduje efekt jojo. Głodówki – jeśli już koniecznie chcecie, to jednodniowe i polegające na piciu wody i soków warzywnych i owocowych. Dlaczego głodzenie się jest błędem? Przecież od jedzenia utyłam!
Tak, to prawda, ale paradoksalnie, lekarstwem na to jest również jedzenie. W momencie drastycznego ograniczenia liczby kalorii nasz sprytny organizm przechodzi w tryb, który ja roboczo nazywam wojennym. Podczas wojny bowiem ludzie jedli często bardzo sporadycznie, wtedy, gdy udawało im się dotrzeć do jakiś zapasów. W takich momentach organizm wychodzi naprzeciw naszemu instynktowi przetrwania i zwalnia przemianę materii a każdy dostarczony posiłek w pewien sposób magazynuje, by mieć dostęp do jakiegoś źródła energii w chwili kryzysu. Dlatego głodząc się owszem, chudniemy, ale też spowalniamy metabolizm i sprawiamy, że możemy przytyć nawet jedząc 1200 kcal dziennie – a to i tak bardzo mała dawka. Żeby schudnąć trzeba jeść!