sobota, 17 sierpnia 2013

Ja noszę dres, dres fajny jest!

Dawno, dawno temu dostawałam spazmów przed wystawami Kazara i Gino Rossi. Efektem tych spazmów było zazwyczaj poważne nadszarpnięcie budżetu i zaopatrzenie się w kolejną parę trzynastocentymetrowych szpilek, które owszem, wyglądają bosko, ale nadają się tylko na tak zwane wielkie wyjścia (dosłownie wielkie, zakładając je dobijam prawie do 190 cm ;) ), ale są tak śliczne...
Ostatnio takich spazmów doznaję jednak w zgoła innych miejscach.
Nie, nie mówimy tu o Cheescake Corner, ani o Coffee Heaven (R.I.P. my Tiger Chai Latte - odkąd dowiedziałam się, że masz 420 kcal w średniej porcji - 17 gram tłuszczu, 16 białka i 52 węgli - wiedziałam, że nasze drogi muszą się rozejść...) /tu biedna Izolda spojrzała ze smutkiem i  na swoją czarną jak smoła kawę, którą tak naprawdę kocha, ale nie oszukujmy się, facet na koniu z reklamy Old Spice uświadomił nam o co cho, wystarczy to przełożyć na grunt kawowy ;) /


Wracając do tematu spazmów, bo lekko zboczyłam z kursu - teraz szlocham i wołam o pomstę do wszystkich bóstw opiekujących się moim portfelem (tak naprawdę opiekują się nim jakieś podstępne, złodziejskie gnomy :P ) przed wystawami Nike, Adidasa, Reeboka, City Sporta... Zwłaszcza w tym ostatnim czasem udaje mi się złowić coś fajnego. Pomimo, że wszystkie one obfitują w naprawdę piękne kolekcje, wyglądające jak ósmy cud fitnessowego świata, to jednak ceny powalają, nie każdego stać. Z zachwytem przyjmuję propozycje sieciówek, które również wprowadzają na rynek linie sportowe, jednym z moich faworytów jest tu H&M, z którego pochodzi kilka moich ulubionych spodenek, koszulek, sportowych biustonoszy i absolutnych faworytów - bluzek z wbudowanymi stanikami, dzięki którym świat stał się lepszym miejscem ;)





[Tak swoją drogą, jak Kasi Tusk udaje się ciągle o tych ciuchach tak..?]

Pomimo jednak, że tak strasznie się tymi ciuchami jaram, to jednak chciałabym zwrócić uwagę na kwestię najważniejszą. Strój ma być wygodny. Owszem, wszelkie udogodnienia jakie ma w sobie odzież typowo sportowa (szybkie schnięcie, termiczne cuda niewidy i przewiewy) są bardzo przydatne, ale ich brak nie stanowi przeszkody dla uprawiania sportu. To, że będziesz mieć na sobie legginsy Stelli McCartney nie sprawi, że Twój tyłek będzie lepiej pracował. Owszem, kilka zorientowanych w temacie pań na siłowni westchnie z zawiścią, ale efekty ćwiczeń nie zależą od tego, czy mamy na sobie przecenione szorty z Tesco, czy kreację za kilka stów.
Sama w domu najczęściej ćwiczę w jak najprostszych i często bardzo brzydkich zestawach ciuchowych, te wymyślniejsze zostawiam na wyjścia (ja naprawdę ćwiczę jak szaleniec, więc te wszystkie oddychająco- schnące fircyki stanowiły dla mnie punkt zasadniczy przy kupowaniu sportowej odzieży, bo znacznie poprawiły mi komfort ćwiczeń). Zaczynając swoją przygodę z biegami i ćwiczeniami, miałam jednak na sobie trampki za 10 zł (i mam je do dziś! :P ), bawełnianą koszulkę i byle jaki dres. Tak, w tym szłam "do ludzi" ;)
Nie szukajcie wymówek pt. "Zacznę biegać ale najpierw muszę sobie kupić super buty do biegania". Zacznijcie biegać, a buty niech będą nagrodą za pierwsze 50 kilometrów.

Do roboty! Teraz, już! W końcu i tak ostatecznie chodzi o to, żeby nikt nie musiał nam doradzać, jak dobrze wyglądać  nago;)

Ps. Chociaż nie. Jedna modowa wskazówka będzie. Ortalion jest bardzo passe.

4 komentarze:

  1. Świetne są te ciuchy sportowe!!!! Sama się przymierzam do zakupów, skoro mam zamiar być fit :) podobno fajne ciuchy motywują do pracy...zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam, fascynacja ciuchami sportowymi jest u Ciebie widoczna i nawet wygrała z butami. Przez tę Twoją fascynację, kiedy biegamy razem, wyglądam jak goniący Cię bezdomny. Może wróć do szpilek...;)?

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe, ja mam podejście "zacznę biegać a buty kupię jak mi się spodoba". efekt jest taki że ani nie kupilam butów ani nie zaczęłam biegać ;) Kupienie ładnej rzeczy też jest swego rodzaju motywacją

    OdpowiedzUsuń
  4. eN, naprawdę sądzisz, że będę w stanie biegać w szpilkach? ;) I nie mówi się bezdomny, mówi się hipster :P

    Ładne ciuchy owszem, również mogą posłużyć za motywator... aczkolwiek dla mnie są raczej nagrodą :)
    Milie, zacznij, zobaczysz, że Ci sie bardzo spodoba! :)

    OdpowiedzUsuń