piątek, 6 września 2013

Home Versus Gym

Każdy ćwiczący człowiek staje w końcu przed dylematem, czy lepiej ćwiczyć w domu czy na siłowni. Dziś rozwikłamy ten problem (no dobra, ja rozwikłam!), zestawiając wady i zalety każdego z rozwiązań.

TRENING W DOMU
ZALETY
Za główną zaletę ćwiczeń w domu osobiscie uznaję fakt, że nie trzeba golić nóg :) Nie trzeba się stroić, malować, dopieszczać, żeby wszyscy osobnicy wokół robili „łał” na nasz widok. Prawda, że czasem inni domownicy mogą nas podejrzeć, ale kaman – rodzice widzieli nas kiedyś na golasa, mąż/żona nawet całkiem niedawno, a ewentualni lokatorzy nie pozostający z nami w żadnym rilejszynszipie i tak widzieli nas rano w stanie największego potargania, więc już gorzej być nie może :) Oszczędzamy też czas, który tracimy na dojazd na siłownię, zaś osobnicy nie korzystający z darów korporacji mogą uniknąć bulenia za karnet.
Trening domowy możemy ułożyć sobie dowolnie, wykorzystując posiadany sprzęt, lub bazując na ciężarze własnego ciała. Dla ułatwienia skorzystać możnay z gotowych programów na youtubie, kupionych na dvd – whatever, to rzecz gustu. Polecany jest PX90, T25, programy Jilllian, Zuzki i wiele innych, to kwestia tego, co chcecie osiągnąć :)  Grunt to ruszyć tyłek z kanapy :)

Zdjęcie: facet.interia.pl


WADY
Mniej sprzętu do wyboru, chyba, że ktoś odpowiednio wcześniej zainwestował pieniążki na McDonaldsa i kupił kilka podstawowych sprzętów, dzięki którym można wykonać całościowy trening, równie dobry jak ten na siłowni. Minusem jest też to, że wiele osób ćwiczących w domu totalnie nie zwraca uwagi na technikę ćwiczeń, a warto jednak poświęcić temu odrobinę czasu, wypróbować najpierw kilka pozycji przed lustrem. Technika jest ważna, bo zapewnia nam maksymalne korzyści z danego ćwiczenia, oraz pomaga nam uniknąć kontuzji.


Pewną odmianą treningu domowego – bo nie klubowego – jest wyjście na dwór, gdzie bieganie i ćwiczenia sprawiają sporą frajdę. No i można przyszpanować fajnym ciuchem, pokazać się od tej aktywnej strony na dzielni i zyskać szacunek w oczach sąsiadów. Czasem się przydaje w osiedlowych pyskówkach ;) Minus: czasem trzeba ogolić nogi i nie zawsze mamy gwarancję dobrej pogody.

TRENING W KLUBIE
ZALETY
Jesteś wśród osób, które mają podobne zainteresowania, więc emocje sięgają zenitu przy każdej ławeczce niemal na równi z tymi, jakie gospodynie domowe odczuwają, zbierając na działce swoje pierwsze porzeczki. Wielkie WOW, szał ciał i w ogóle ekstra, że człowiek się spoci i zostanie to odebrane pozytywnie. Nie jak w komunikacji miejskiej, gdzie raz zapomnisz o prysznicu i już na zawsze jesteś skreślony, a wszyscy współpasażerowie znacząco pociągają nosem, gdy wsiadasz do tramwaju. Nawet jak już pachniesz, to koniec kropka – masz na piersi szkarłatną literę Ś jak śmierdziel i musisz z tym żyć.
Siłownia jest też miejscem bogato wyposażonym w sprzęt, więc można między nim biegać jak fircyk w zalotach, ćwicząc na dowolne partie ciała, czy to na wolnych ciężarach, czy na maszynach, w tym również wzgardzanych przez kulturystów maszynach cardio (osobiście nie widzę w nich nic złego, o ile człowiek nie ogranicza się tylko do nich i od czasu do czasu sięgnie po coś z obciążeniem). Sama na siłce bardzo lubię podręczyć steper i się tego nie wstydzę. Regularnie jednak męczę moje hantle i przymierzam się do większych ciężarów. Dojrzałam i chcę, ot co. To jak z wątróbką. Za młodu nikt jej nie lubi :)
Kolejnym plusem jest obecność kadry trenerskiej, która może nakierować nas na odpowiednie dla nas ćwiczenia i wyjaśnić o co cho z tą bieżnia, która ma kokpit jak statek kosmiczny. Kadra przeważnie jest bardzo miła (przeważnie - niestety, nie zawsze), podobnie jak instruktorzy płci obojga, krzyczący na aerobikach. Oni wszyscy wyglądają nieco groźnie, w swoich obcisłych koszulkach ukazujących umięśnione ciała, i niejedna niewiasta wpada w lęk (od razu przypomina mi się scena z „Kocha, lubi, szanuje”, gdzie Ryan Gossling ściąga koszulkę :) ), ale śmiało, drogie panie. Oni niejedną fałdę już w życiu widzieli.
[Ach, i z plusów! Można się zameldować na fejsie - "Szanowny Obywatel jest w miejscu Pakernia Dla Super Koksów" i wzbudzić szacunek wśród ludzi ulicy ;) ]

Zdjęcie: forum-fitness.pl

WADY
Trzeba ogolić nogi i nie wyglądać jak jaskiniowiec ;) Może niekoniecznie trzeba się stroić, ale jednak fajnie wyglądać przynajmniej trochę schludnie, koszulka poplamiona keczupem, która ujdzie w domu „bo i tak do prania”... w miejscu publicznym raczej nie jest dobrym pomysłem.
Można też natrafić na neandartalczyka, który mało dyskretnie skomentuje nasze uda do swojego równie troglodytowatego kolegi (względnie wypacykowana lala Barbie może do swojej równie wypacykowanej koleżanki zaśmiać się na widok naszego bicepsa, to działa we wszystkie strony). Nie należy się nimi przejmować, ale jak już kiedyś wspominałam, bywają różne poziomy wrażliwości i niektórzy mogą się przez to zniechęcić i popaść w kompleksy. A nie warto.
Minusem siłowni są też oczywiście koszty karnetu, aczkolwiek moim skromnym zdaniem lepiej wydać na karnet niż tony hamburgerów i innych fa(s)t foodów. To inwestycja, która później procentuje, o ile oczywiście używamy karty klubowej w celu innym niż przyozdabianie portfela.
  
Wybór ... nie jest w sumie taki trudny, wszystko jest kwestią tego, gdzie czujemy się bardziej komfortowo :) Osobiście ćwiczę na każdy możliwy sposób, z racji potrzeby zwiększenia obciążeń częściej w niedalekiej przyszłości częściej będę wizytować siłownię, ale z treningów w domu zrezygnować nie zamierzam – za bardzo przywiązałam się do Shauna T. (<3) po tych kilkunastu wspólnych tygodniach będę mogła sobie zaznaczyć na fejsbuniu, że jestem w nim w skomplikowanym związku ;)


A jak Wy się na to zapatrujecie? Uważacie, że któraś z tych form jest lepsza?

3 komentarze:

  1. hah świetna notka :) dobrze się czytało :D sama chciałam naskrobać coś podobnego,ale chyba jeszcze się wstrzymam ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem na siłowni mamy większą motywację ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jako studentka nie mam za bardzo innej opcji niż ćwiczenie w domu. Ceny za karnety powalają :(

    OdpowiedzUsuń