piątek, 4 października 2013

4, 3, 2, 1....

Komentarz "I'm havin' nightmares with "4,3,2,1..." powinien dać mi nieco do myślenia. Niestety, wstałam mocno rozespana i stwierdziłam, że dziś nie chce mi się wymyślać własnego treningu, wykorzystam gotowca. 

Przeglądając ulubione kanały na youtubie natknęłam się na trening, zawierający w sobie trzy słowa kluczowe: tabata, toning i HIIT - który, jak już wspominałam niejednokrotnie, jest moją wielką miłością. Długość treningu wydała mi się również zachęcająca, około 40 minut - w sam raz, by jeszcze pobawić się później moją najnowszą zabaweczką, TRX-em. 

Założenie treningu - banalne. Rozgrzewka i kilka ćwiczeń, trwających w sumie 34 minuty, każde wykonywane 8 razy, w serii po 20 sekund work i 10 sekund rest (jak to w tabacie - aczkolwiek ona sama w sobie trwa 4 minuty tu było 8 tabat naraz ;) ). Najgorsze w moim odczuciu były oczywiście pompki, przy ostatniej dwudziestce ręce mi drżały ;) Przy cool downie wiedziałam, że może to  nie był najintensywniejszy trening w moim życiu, ale i tak był niezły - nakręcił metabolizm, zmęczył i był fajnym połączeniem treningu interwałowego z wzmacniającym. 





Może parę słów wyjaśnień. Tabatę wymyślił pan Tabata ( mindblown, prawdaż? :) ), współpracujący z japońskimi olimpijczykami. Postanowił on wynaleźć trening, który jednocześnie zaangażuje ciało w sposób anaerobowy, aerobowy i podkręci metabolizm. Ćwiczenie, które wykonujemy podczas tabaty, musi angażować dużo partii mięśniowych w jednym czasie - przy czym angażowane muszą być w miarę równomiernie. Jeśli używamy do tego ciężarów, to musimy się upewnić, że możemy odłożyć je w miarę szybko w pierwszej sekundzie odpoczynku, a także, że możemy przerwać ćwiczenie "w razie czego" odkładając szybko ciężar bez ryzyka kontuzji. Z tego tytułu nie poleca się podczas tego treningu wykonywania takich ćwiczeń jak deadlift, przysiad ze sztangą, wyciskanie sztangi stojąc czy też ćwiczenia izolowane. Poleca się za to sprint w miejscu, szybkie pompki, burpees, przysiady, wypady... robimy je oczywiście na 100%. Porządna tabata może zakończyć się bardzo kolorowo - pawiem :P

****
A propos kolorowości, żeby przyciągnąć Wasze oczęta na dłużej - fotki z podróży. Tym razem tylko cztery, na jednej - poranna Warszawa, na drugiej poranny Ostrów, na trzeciej zdezelowany fryzjer a na czwartej jesienna ja ;)







Zaczynamy weekend! :)



6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak ceny w wiadomym miejscu nadal będą takie meksykańskie, to niedługo witryna tam będzie wyglądała bardzo podobnie ;)

      Usuń
  2. Fajny trening, ja również gdy źle wstanę oraz nie mam ochoty na wymyślanie własnego treningu sięgam po gotowe plany. PS. Świetne zdjęcia ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Szkoda, że nie zawsze kiedy nadarza się okazja do fajnej fotki mój telefon jest w gotowości bojowej ;)

      Usuń
  3. Oj tak, bardzo lubię takie treningi:) Szczególnie, jak nie mam ochoty wychodzić z domu by doczłapać się na siłownię, a jednocześnie chcę się porządnie spocić.

    Pozdrowienia z run-forlife.blogspot.com!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem tego typu treningi to naprawdę świetne urozmaicenie tradycyjnych planów treningowych :) I masz rację, jak się nie chce wychodzić, albo jak siłki zwyczajnie w pobliżu nie ma - sprawdzają się bosko :)
      Pozdrawiam!

      Usuń