sobota, 30 listopada 2013

18 + czyli...

Oprócz "Przyjaciół", jednym z moiich ulubionych seriali jest "Greys Anatomy". Nie tylko ze względu na piękne ciała Erica Dane'a czy Jessego Williamsa... Choć nie ukrywam, że jest to fajna wisienka na torcie :)


"Chirurgów" oglądam również ze względu na bogactwo cytatów, które często zadziwiały mnie swą trafnością. Oglądając serial można by pomyśleć, że lekarze to po pierwsze ludzie z pasją do grzebania we wnętrznościach, po drugie - osoby bardzo popaprane emocjonalnie, po trzecie - seksoholicy ;) Ich czas płynie na operacjach, piciu tequili w pobliskim barze oraz "przytulaniu się" w każdym możliwym miejscu szpitala.

piątek, 29 listopada 2013

Dream a little dream.

Dziś będzie trochę bardziej na poważnie. Dziś będzie o marzeniach…
Jako mała dziewczynka (nie ukrywajmy, trochę pulpet, na babcinej hodowli) marzyłam, że zostanę piosenkarką. W repertuarze miałam głównie „Rolnik sam w dolinie..”, którym zamęczałam otoczenie do utraty tchu (mojego) i włosów (ich, tych rwanych z głowy w przypływie desperacji). Istnieją na to twarde dowody – włosów nikt nie spamiątkował , ale taśmy prawdy rodzice przechowują w archiwum. Zapewne na wypadek, gdybym kiedyś wywinęła jakiś numer i chcieli mnie zaszantażować ;)


sobota, 23 listopada 2013

How I Met My Cell Phone

Dzieci, dawno, dawno temu, były sobie magiczne czasy, gdy komputer PC wyglądał tak:


a w większości domów nie było Internetu i żeby pół godziny pogadać na czacie z chłopakiem z sąsiedniej wsi, trzeba było zostawić w kafejce internetowej całe swoje kieszonkowe. Mimo drożyzny, magia Sieci działała już wtedy i stanowiska komputerowe często były na tyle oblegane, że trzeba było się najpierw zapisać.  

*Gościnnie w roli dzieci - dzieci z HIMYM ;)

Nigdy nie zapomnę swojej pierwszej internetowej randki: ja, grubawe pacholę, bardzo nieśmiałe i przerażone, spotkałam się z wysokim, chudym i bardzo wyperfumowanym chłopcem, który przyjechał po mnie ryczącym na góry i doliny Fiatem 126p. Jako, że meandry randkowe były mi wówczas obce, odbębniłam z nim 15 minutowy spacer po mieścinie mej, odmówiłam spożycia alkoholu i wyjazdu do większego miasta by zasiąść „w lokalu”, więc chłopaczek wsadził swoje kościste litery cztery w fiata i odjechał w siną dal. Romantyczne marzenia o miłości z sieci pozostały, a nawet nasiliły się, gdy swoje triumfy święciła „Samotność w sieci”[przy czym stwierdzam zdecydowanie, że autorstwa pana Wiśniewskiego dużo bardziej godne polecenia są „Sceny z życia za ścianą” oraz „Martyna”, które są istną kopalnią smutnych acz prawdziwych cytatów, w których odnajdowałam siebie, bo pół życia łaziłam ze złamanym sercem].

poniedziałek, 18 listopada 2013

Białe koszule po sznurze szłyyyyy!

Już po temacie można się zorientować, że post będzie zawierał tematykę mocno muzyczną.
Muzyka to nieodłączny element mojego życia - za dziecięctwa zadręczałam rodzinę piosenką o rolniku, później kolekcjonowałam kasety Roxette i Michaela Jacskona, jeszcze później przyszły te czasy, o których się głośno nie mówi. No bo jak się człowiek kochał w Brianie z Bacstreet Boys i koniecznie chciał być uroczy jak Emma ze Spice Girls, to jednak nie świadczy o człowieku jak o przyszłym geniuszu. Niestety, był w moim życiu ten epizod, gdy udręczona śpiewałam "I'll never break your heart", a pod przymkniętymi romantycznie powiekami pojawiały się obrazki podobne do tego poniżej.

piątek, 8 listopada 2013

Niebezpieczne igraszki. Lets swing together.

Złota zasada każdej osoby aktywnej, że jeśli wciąż wyglądasz ładnie po treningu, to znaczy, że nie trenowałeś wystarczająco dobrze nie sprawdza się, gdy wyglądasz jak neandertalczyk wypuszczony z jaskini, a w Twoim kierunku zmierza najpiękniejszy trener na siłowni*. Uświadamiasz sobie wtedy okrutną prawdę, że Twoje włosy sterczą we wszystkich możliwych kierunkach z  jednej strony i są przylizane jak krowim językiem z drugiej. Że ogoliłaś tylko jedną nogę, że spociłaś się tak, że wyglądasz, jak byś z wrażenia popuściła, a zamiast treningowego ręcznika, masz ze sobą jakąś płachtę z Hello Kitty. Nie wszystkie te straszności przytrafiły mi się wczoraj, ale jakieś 60% owszem.

środa, 6 listopada 2013

Luz Maria czyli telenowela o Indeksie Glikemicznym, odcinek 86373

O indeksie glikemicznym już wspominałam i wspominać będę niejednokrotnie, bo temat jest znacznie głębszy niż umysł konia Joli Rutowicz, ba (że o samej Joli nie wspomnę). Tak w ogóle, to nie było ostatnio o celebrytach poza smrodem Brada P., prawda?
Szybki przegląd właściwej prasy (no dobra, nie oszukujmy się, pudelka) pozwala stwierdzić, że świat żyje haloweenowymi przebierankami na hollywoodzkich party (furorę robi Paris Hilton, której wywalając język udało się przebrać za Miley Cyrus, ulubienicę wszystkich mam – każda marzy, by jej córka poszła w ślady liżącej młotek pannicy), oraz procesem pociążowego chudnięcia dwóch pań – księżnej Kate (która w zaskakującym tempie odzyskuje swoje chudziutkie kształty) i Kim Kardashian (której chudziutkie kształty raczej nie grożą). Słowem – nuda. Muszę sobie teraz kupić jakiegoś Focusa, żeby wywalić z głowy ten chłam.