piątek, 31 stycznia 2014

Medżik i Hajpnotajzing czyli sztuka samomanipulacji.

W niektórych kręgach znana jestem pod pseudonimem Wiedźmy. Współczesna wiedźma to taki stwór, który jako środek transportu używa miotły (zamiennie z PKP/kombajnem), cel podróży to najczęściej miejsce koncertu (od dłuższego czasu głównie Comy J , choć z tego co wiem, w tym roku centralny zlot wiedźm odbędzie się na koncercie Justina Timberlake’a) lub ewentualnie Choszczno (to taka miejscowość, która znajduje się w każdej innej miejscowości w Polsce), pija głównie domestosa i je banany. Jako zwierzątko domowe występuje kura lub pawian. Słowa klucze: #kRzak #rotfl #Roguc #Ukeje #sabat #Wrocławpodzegarem #nigdywięcejfajkiwodnejnasylwkuwkrakowie #PTOK #zadźwiękiembasupójdędolasu.


 #PTOK

Jeszcze w czasach, gdy byłam słusznych gabarytów blondyną, zostały poczynione pewne kroki, by zgładzić czające się we mnie Wiedźmisko. Niewiele to dało, ale pamiątka jest a przy okazji dowód, że próbowano zrobić ze mnie aniołka. Wyszło raczej zombie ;)


Wiedźmia tematyka pojawia się w tym wprowadzeniu nie bez przyczyny. Dziś zajmiemy się tematyką magii i manipulacji ludzkim umysłem- czyli mała podpowiedź, jak to zrobić, żeby nie podjadać i trzymać się zdrowej michy. Odpuszczam w tym momencie tematykę lunchboxów, gruntownych przygotowań posiłków i silnej woli, zajmiemy się trickami.

wtorek, 28 stycznia 2014

Zapytaj Izoldy, część I. Matka Polka.

Są takie momenty w życiu kobiety, kiedy ta postanawia się wziąć za siebie. Oczywiście jest ich całe mnóstwo, wliczając w to choćby 90% poniedziałków w roku ;), jednak  są również i takie, kiedy damskie zamierzenia i chęć rozprawienia się z własnym wizerunkiem sięgają zenitu. 



Wymienić tu można:
  • ·        Zmianę pracy, szkoły, miejsca zamieszkania – wszystkie przełomowe momenty, kiedy życie niewiasty ulega transformacji i życzy sobie ona rzucić wszystkich na kolana i olśnić swą urodą, blaskiem i niezłą figurą,
  • ·         Przed randką – zwłaszcza tą pierwszą (nie tylko przed pierwszą ever, ale każdą kolejną pierwszą, której to katorgi farciary zakochane od lat nastu mogły uniknąć),
  • ·         Przed randką – tą pierwszą rozbieraną, zdecydowana większość pań próbuje wtedy zrzucić milion kilo i odprawiać modły nad biustem,
  • ·         Przed ex-randką, a wiec spotkaniem z dawno nie widzianym ex, który ma wręcz obowiązek wykrzyknąć gromko na pół świata, że jesteśmy piękne, schudłyśmy i on się teraz czuje durnym idiotą,
  • ·         Przed ślubem. Wiadomo, biała sukienka, białe poszerza, no i jednak w ten wyjątkowy dzień kobiety wolą czuć się jak łabędź niż jak beza,
  • ·         Po ciąży. I tu dochodzimy do meritum sprawy, albowiem z serii „zapytaj Izoldy” pojawił się pierwszy grad pytań, na które postaram się z całych sił odpowiedzieć J

niedziela, 26 stycznia 2014

Top Trendy czyli co w Fitnessach piszczy


Wrzucam z lekkim opóźnieniem.. ;)


Jest sobota, 18 dzień stycznia. Jednocześnie jest to dzień pierwszego od kilkunastu dni restu, który miałam zamiar znów przesunąć – ale obiecałam, że dam sobie odpocząć i nie rzucam słów na wiatr. Dni restu to w życiu każdego fit-maniaka takie chwile, kiedy dopadają go egzystencjalne myśli, bo dzień bez treningu to taki trochę smutny dzień bez celu. Człowiek wysypia się porządnie, serwuje sobie wartościowe śniadanie, przy okazji przeglądając piętrzącą się na kanapie prasę (scena niemal jak z życia hollywoodzkiej gwiazdeczki), tęsknym spojrzeniem obrzuca stojącą w kącie torbę z rzeczami na siłkę i z ciężkim sercem ładuje ją do szafy, żeby nie kusiła.
Serio, takie sceny np. z czekoladą nigdy nie mają miejsca.
Później ów człowiek, który w Waszych wyobrażeniach nieprzypadkowo powinien przyjąć postać pięknej brunetki z długimi nogami i jędrnym tyłkiem ( :P ), zagląda w różne miejsca w Internetach zastanawiając się, jak spędzić ten dzień. Ostatecznie wyprawia się na odwiedzanie okolicznych szmateksów, by w końcu zająć miejsce w Starbuniu i pisać na ulubione tematy. Starbuń pełen jest innych zaopatrzonych w laptopy ludzi- głównie płci męskiej, w hipsterskich ciuchach i z brodami, które w Warszawie są wciąż trendy. 



Człowiek sadowi się przy oknie i tęsknie obrzuca spojrzeniem każdą osobę wchodzącą i wychodzącą z siłowni – bo zapomniałam dodać, że oczywiście, wybrał kawiarnię przy siłce;)  Jest to pewien kompromis, tak sądzę. Przy okazji, rozglądając się po osobniczkach płci żeńskiej człowiek zauważa, że za blogerkę modową nikt go nie weźmie – nie ma czapki z napisem SWAG, bluzy z wizerunkiem zwierzątka, galaktycznych legginsów, ani nawet chłopca z grzywką zaczesaną na bok. Co gorsza, nie jara się Beyonce, a z jego słuchawek dobiega buńczuczne „Nie wierzę skur***om” wywrzaskiwane przez Roguca. Przejdźmy do meritum.

czwartek, 23 stycznia 2014

Jestem niezrównoważona!

Poranki to nigdy nie jest prosta sprawa, chyba, że człowiek jest świeżo zakochany albo jest kimś, kogo nazywa się "morning person". Ja do nich nigdy nie należałam, dlatego zawsze, ale to zawsze doceniałam piękno godzin w okolicach świtu (na ekonomii dowiedziałam się, że ma to coś wspólnego z rzadkmi dobrami i diamentami). Świeższe powietrze, poczucie zbliżania się czegoś nowego, rosa na trawie (mróz szczypiący w policzki, taki mamy klimat), piękne zapachy z pobliskich piekarni, delikatne promienie słońca. Cud, miód, orzeszki, które w starciu z brutalną rzeczywistością (czyli budzikiem dzwoniącym o 5-6 rano, ciepłą kołdrą i zimnym jej zewnętrzem), jakoś zazwyczaj przegrywają. Chyba, że:
a) człowiek ma wspomniane motyle w brzuchu - wtedy wszystko, absolutnie wszystko jest dla człowieka źródłem szczęścia i radości (a sam zakochany staje się źródłem irytacji dla otoczenia, bo to wkurzające, gdy ktoś jest taki szczęśliwy ;) ),
b) targasz walizkę po nocy spędzonej w pociągu. Na dworcu nie zostaniesz, do domu dotrzeć musisz, przy okazji chłoniesz przyrodę.



Wiadomo jednak, że w każdym innym wypadku należy zażyć odpowiednie medykamenty, by jakoś przetrwać tą koszmarną porę dnia - zrobić szybki trening, wziąć prysznic, wypić aromatyczną kawę - wtedy jakoś i humor się poprawia, energia wraca, i jak ktoś jest optymistą (lub nawróconym pesymistą, jak ja :P ), to znów staje się irytującą dla pozostałych kulką szczęścia.

środa, 22 stycznia 2014

Killing me not so softly.

Podczas towarzyskiej pogawędki z przyjaciółmi tuż po Nowym Roku poruszaliśmy tematy te i owe. Wiadomo, nie za ciężkie, w końcu spotkaliśmy się dla relaksu i dobrej atmosfery. Nawet ataki trenującej ostatnio sztuki walki chrześnicy mej nie zepsuły radosnej atmosfery :) Chrześnica nie tylko trenuje sierpowe, proste i haki, pracuje również nad siłą - widać jej mama czytuje mojego bloga na głos, bo dziecię wzięło sobie do serca, że trening siłowy to podstawa - co udowadniam załączonym zdjęciem :)


Podczas tego spotkania dziewczyny opowiadały mi o zajęciach aqua - aerobiku, na które ostatnio uczęszczają i padło zdanie (nie powiem, oddające nieco rzeczywistość), że poczuły się jak na zajęciach ze mną, gdy pani pokrzykiwała "szybciej, szybciej" ;)

sobota, 11 stycznia 2014

Skinny love.

Swojego czasu wieszałam na lodówce zdjęcia Anji Rubik i Mirandy Kerr – motywacyjnie, jako ideał sylwetki do którego należy dążyć. I to wcale nie było tak dawno temu – maks dwa lata. Przez ten czas sporo się zmieniło – podejście do siebie, swojego ciała, umysłu. O dziwo, już wtedy sądziłam, że mam nastawienie pro-fit. Wyśmiałabym każdego, kto powiedziałby mi, że w przyszłości będę marzyć o sylwetce Jen Selter.


Niestety, pomimo panujących obiegowo opinii, że „strong is a new skinny” (ku uciesze wielu przedstawicieli płci brzydkiej, twierdzących, że facet nie pies, na kości nie leci ;) ), wiernych wyznawczyń wersji skinny jest nadal bardzo wiele. Chciałabym dziś przybliżyć trzy bardzo niezdrowe trendy, które mieszają w głowie zwłaszcza młodym dziewczynom – albo i tym starszym (i zauważyłam, że im większe zainteresowanie tematami modowymi, tym większe nasilenie pro-skinny).

Trend 1. Jak najniższy poziom tkanki tłuszczowej.
Dziewczęta obsesyjnie walczą o minimalny poziom tkanki tłuszczowej. Nie są w stanie zrozumieć, że kobiety naturalnie mają go trochę więcej – głównie za sprawą estrogenu, i że zejście poniżej 10% nie tylko jest szkodliwe, ale prawie niemożliwe. Tłuszczyk w kobiecym ciele jest potrzebny – to właśnie dzięki niemu mamy biust, biodra i wszystko, co nazywa się kobiecymi proporcjami. Zbyt niski poziom BF zaburza gospodarkę hormonalną, hamuje okres, zmniejsza płodność i zwiększa ryzyko osteoporozy. Panom zarówno zbicie tkanki tłuszczowej jak i przyrost mięśni ułatwiony jest z powodu wyższego poziomu testosteronu.

środa, 8 stycznia 2014

Watch Your Core! Subiektywny ranking ćwiczeń na mięśnie brzucha.

Każdy człowiek przeżywający swoje czasy młodości w latach 90 pamięta ten moment, gdy czarno-białe telewizory były zastępowane kolorowymi, pojawiały się pierwsze telewizje satelitarne („ach ten Kowalski, taki bogaty, satelitę założył! Teraz pół dnia u niego RTL leci!”), kablówki, wtedy też odkrywaliśmy MTV (w której leciały teledyski i reklamy – nie było mowy o nastoletnich ciążach czy półgłówkach z Jersey) i Vivę. Vivę pamiętam bardziej, bo w mojej rodzinie był obóz satelitarny (satelitę posiadali dziadek i babcia, przy czym najczęściej oglądali Polsat i nie pozwalali mi na włączanie kanałów muzycznych), oraz kablówkowy (tu już było po domowemu). Dociągnięty do mojego minitelewizorka kabel pozwalał czasem obejrzeć zaśnieżony obraz Vivy (głównie niemieckiej), lub – jeśli wróciłam ze szkoły odpowiednio wcześnie, to jeszcze przed obieraniem ziemniaków i napaleniem w piecu* załączałam kanały muzyczne w królestwie rodziców i rozkoszowałam się oglądaniem kolorowych teledysków. W tamtych czasach odkryłam też swój pierwszy telewizyjny aerobik i pani Bojarska-Ferenc może przestać się rumienić, bo nie o nią chodzi. Na wspomnianym już niemieckim RTLu leciały w określone dni tygodnia o 7 rano półgodzinne ćwiczenia z takim panem w kolorze mocno brązowym. Ćwiczenia jego bazowały głównie na boksowaniu i szalenie mi się podobały, pół godziny ruchu nie polegającego na bieganiu na przeklętym stadionie poprawiało mi humor, ale jeszcze nie sądziłam, że zaszczepiony mi zostanie wirus uzależnienia od aktywności fizycznej. Zwłaszcza, że program szybko zdjęli, a do pani Bojarskiej, która gdzieś tam na rodzimej dwójce podrygiwała, jakoś nigdy nie byłam się w stanie przekonać. Z całym szacunkiem.
Oczywiście ten typowo rozległy wstęp nie powstał bez przyczyny J W czasach nastoletnich bowiem odkryłam, że nie każdy człowiek ma oponę na brzuchu, ba! Niektórzy mają tam idealne, wręcz wklęsłe płaszczyzny, i wściekle zazdrosnym wzrokiem obserwowałam pępki Christiny Aguilery i Gwen Stefani, moich ówcześnie dwóch brzusznych ideałów. 



To było już w czasach, kiedy bardzo, ale to bardzo pragnęłam schudnięcia i robiłam sobie krzywdę różnymi głodówkami. Ćwiczenia pojawiały się również, przy czym jak pomyślę o nich teraz, to śmiać mi się chce J W momencie, kiedy tylko odczuwałam ból mięśnia – przestawałam, bo to pewnie sobie szkodzę. Ten sam ból/napięcie teraz zapowiada początek treningu właściwego, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, i zadowalałam się dość mało intensywnymi formami (na plus zaliczam fakt, ze się jednak ruszałam). Ponieważ zadrą w sercu stał mi jednak ten brzuch, robiłam setki brzuszków. I choćby ten fakt połączony z drugim, że pierzyna na brzuchu była wciąż taka sama, powinna dać mi wiele do myślenia. Zresztą taka jestem mądra ale sześciopaka jeszcze nie mam – jednak myślę, że jest to kwestia głównie błędów dietetycznych. I podkreślam słowo jeszcze – bo prędzej czy później pierzyna zniknie. Ona jest uparta, ale ja bardziej ;)

wtorek, 7 stycznia 2014

Potejto potato

Pisze się tak samo, wymawia w różny sposób.  Potato, tomato, ale to nie o ziemniakach ani pomidorach będzie ten wpis, lecz o tym, dlaczego między czymś, co nazywa się podobnie, nie można postawić znaku równości.  To tak jak porównać aktora Mroczka (bez urazy, po prostu to pierwsze, co mi przyszło na myśl) z aktorem Więckiewiczem, albo „pisarkę” Perfekcyjną Panią Domu (wszak wydała książkę) z Jerzym Pilchem, Mandarynę z Adele,  lub porywając się na zupełne skrajności, kota moich rodziców z tradycyjnym kotem.


Jako dowód wklejam zdjęcie z kotem moich rodziców. Moje rozmiary od tego czasu poszły w dół, jego- wręcz przeciwnie. Jak mawia Alicja - Miauki to nie kot. To Miauki. Odrębny gatunek.

Niektóre rzeczy, choć podobne z nazwy, różnią się od siebie radykalnie. Podobnie rzecz ma się ze składnikami odżywczymi, i jest to temat - rzeka, jednak dziś na tapetę wędruje święta trójca – węgle, białka i tłuszcze.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Z archiwum X. Zapytaj Izoldy.

Od razu mówię, że ten post nie jest pierwszej świeżości, poleżał już swoje w folderze na kompie i zapomniałam o nim na śmierć. Powstał przy okazji wizytowania Górnego Śląska, gdy czekając na moje wiedźmy, siedziałam w McDonalds'ie (hahahaha! tak! Nad czarną kawą, ale czułam się jak szpieg w krainie dreszczowców, bo od zapachów faktycznie miałam dreszcze i to wcale nie przyjemne). Zaczepiona zostałam wtedy przez dwóch żuli i jednego młodziana - mieszkańcy Katowic to bardzo kontaktowi ludzie :)