piątek, 31 stycznia 2014

Medżik i Hajpnotajzing czyli sztuka samomanipulacji.

W niektórych kręgach znana jestem pod pseudonimem Wiedźmy. Współczesna wiedźma to taki stwór, który jako środek transportu używa miotły (zamiennie z PKP/kombajnem), cel podróży to najczęściej miejsce koncertu (od dłuższego czasu głównie Comy J , choć z tego co wiem, w tym roku centralny zlot wiedźm odbędzie się na koncercie Justina Timberlake’a) lub ewentualnie Choszczno (to taka miejscowość, która znajduje się w każdej innej miejscowości w Polsce), pija głównie domestosa i je banany. Jako zwierzątko domowe występuje kura lub pawian. Słowa klucze: #kRzak #rotfl #Roguc #Ukeje #sabat #Wrocławpodzegarem #nigdywięcejfajkiwodnejnasylwkuwkrakowie #PTOK #zadźwiękiembasupójdędolasu.


 #PTOK

Jeszcze w czasach, gdy byłam słusznych gabarytów blondyną, zostały poczynione pewne kroki, by zgładzić czające się we mnie Wiedźmisko. Niewiele to dało, ale pamiątka jest a przy okazji dowód, że próbowano zrobić ze mnie aniołka. Wyszło raczej zombie ;)


Wiedźmia tematyka pojawia się w tym wprowadzeniu nie bez przyczyny. Dziś zajmiemy się tematyką magii i manipulacji ludzkim umysłem- czyli mała podpowiedź, jak to zrobić, żeby nie podjadać i trzymać się zdrowej michy. Odpuszczam w tym momencie tematykę lunchboxów, gruntownych przygotowań posiłków i silnej woli, zajmiemy się trickami.

Talerz.
Mądrzy psychodietetycy tego świata twierdzą, że jeśli naszą porcję załadujemy na mały talerz, to wydaje nam się on zapchany po brzegi i wtedy zadowalamy się nawet mniejszą porcją. Żyję na tym świecie już trochę czasu i stwierdzam, że to bzdura, przynajmniej w moim przypadku.
Od  małego wpajano we mnie, że żeby się najeść, trzeba zjeść dużą porcję. Skutki były opłakane, „Iza-Pyza-Duży-Brzuch-Zjadł-Na-Obiad-Talerz-Kluch”, skandowane przez co milszych wujków, nie wzięło się znikąd – Iza Pyza miała duży brzuch a kluchy jadła w ilościach rekordowych. Zdarzało się, że z kuzynką wchłonęłyśmy na kolację pół bochenka chleba (w czasach mojej największej nadwagi zdarzało się, że wchłaniałam taki sama, z grubą warstwą masła).  Moja mama wypowiedziała kiedyś słynne zdanie, że potrafilibyśmy spaść nawet motyla, gdyby to było nasze domowe zwierzątko. I coś w tym jest. My, eNy jemy dużo. Nawet mama, która je porcje jak dla ptaszka, spożywa je jednak co godzinę i potrafi wstać w środku nocy, zjeść porządny kawał śląskiej kiełbasy, by z poczuciem spełnionej misji położyć się spać dalej.
Tak więc drogie Państwo, nie z moim mózgiem takie numery. Mój mózg jest sprytniejszy, niż się to co niektórym wydaje i on wie, że dostaje jeść na małym talerzu. Efekt? Zamiast „ależ masz pełny talerz!” dostaje przekaz „ależ masz mały talerzyk, to może dokładeczka?”. Sposób? Jest, oczywiście, że jest. Jemy na dużym talerzu, a objętość robimy mu zieleniną. Tony warzyw, które lądują na moim talerzu mają zadanie nie tylko zwitaminizować i dostarczyć błonnika i mikroelementów, mają też za zadanie wysłać do mózgu przekaz: dostałeś ogromną porcję więc możesz czuć się najedzony. Oczywiście wybieram te co mniej kaloryczne (sałaty, szpinak,   fasolka szparagowa, brokuły , pomidory, papryka, kapusta) – a one mogą mieć dużą objętość ilościową, ale małą gęstość energetyczną – duża główka sałaty masłowej to tylko 40 kcal. Tyle, co małe jabłko.



Jeść należy  spokoju.
Niestety, całą sobą potwierdzam ta prawdę.  Odkładamy na bok gazety, książki, komputer, fejsa, telefon i TV. Skupiamy się na jedzeniu i od razu bardziej najadamy znacznie bardziej tą samą porcją, która zjedzona podczas maratonu „How I Met Your Mother”, przeleciałaby niezauważona. Nagle okazuje się, że porcja na naszym talerzu wcale nie jest aż taka mikroskopijna. Umysł skupia się na tej jednej czynności i wysyła gdzieś tam do centrum dowodzenia wiadomość „dostałeś jeść!”. Potwierdzam całą sobą.

Kolory.
Przyznam, że sama nie do końca wiem, czy wierzyć w tak silne oddziaływanie kolorów na psychikę, ale.. unikamy czerwonego, żółtego, pomarańczowego i turkusu – ponoć symulują apetyt i wysyłają podprogowy przekaz, że może jeszcze coś by się skubnęło. Mędrcy plemienia twierdzą, że to właśnie dlatego McDonalds ma logo takie, jakie ma (i właśnie dlatego, twierdzi autorka, nie chodzi się na głodnego do Biedry. Zahipnotyzowani kolorami i kropkami na odwłoku owada, od razu wrzucamy do koszyka leżącą przy kasie belgijską czekoladę).  Ponoć równie symulujący jest zielony, ale tu zdania są podzielone – niektórzy twierdzą, że zielony talerz daje złudzenie, że jedzenie na nim leżące z pewnością jest zdrowe, inni – że ogranicza apetyt bo uspokaja.  Wśród odchudzających faworytów znalazł się czarny, szary (eN, to dlatego masz taką kuchnię? :D ), niebieski, fioletowy i brązowy. Nie wiem dlaczego. Mi się brąz kojarzy z czekoladą, a ona w żadnym wypadku nie jest kojarzona z odchudzaniem.



Woda.
To też jest stwierdzone naukowo i empirycznie – wypicie szklanki  wody pół godziny przed posiłkiem sprawi, ze szybciej poczujemy się pełni. Jeśli woda będzie z cytryną, tym lepiej – przyspieszymy metabolizm.

Hot In here.
Czyli najnormalniej w świecie warto zrobić tak, żeby choć jeden z naszych posiłków był ciepły. Nie wiem, czy na Was też tak to działa, ale wtedy człowiek jest bardziej pełny. Osobiście jeśli nie mam opcji na zjedzenie czegoś ciepłego, po prostu po posiłku wypijam ciepłą herbatę. Pomaga.

Temat – rzeka.

Czyli poruszana już piedylion razy tematyka pozytywnego nastawienia. Cieszcie się swoimi posiłkami, celebrujcie je, traktujcie jak nagrodę i jedząc swojego cycka z kury z warzywami, nie myślcie o tym jak o diecie, ale jak o sposobie na zdrowe paliwo dla ciała :)

czytała Krystyna Czubówna

2 komentarze:

  1. Ha! Tak, z dumą przyznaję, że kolorystyka mojego eM przypadkiem sprzyja odchudzaniu. Ze wstydem przyznaję, że przeczytałam powyższy tekst do obiadu:(

    OdpowiedzUsuń