wtorek, 29 kwietnia 2014

Neverending Story. Dieta.

"Izoldo, ratuj! Potrzebna mi dieta, ułożysz mi coś?"

To pytanie słyszę średnio raz w tygodniu. Z jednej strony jest mi miło, bo skoro ludzie widząc mnie prosza o dietę, to primo - uważają, że się zdrowo odżywiam, secundo - uważają, że to odżywianie ma jakieś przełożenie na sylwetkę, co jest mocno budujące w chwilach zwątpienia, podsycanym stojącym pod dużym znakiem zapytania sezonem bikini.

Z drugiej strony mam uczucie, jak bym waliła głową w mur, bo powtarzam w kółko to samo, to samo, to samo... Jak ten chomik w kółku.





Nie jestem dietetykiem. Staram się jak mogę, doradzając w kwestiach żywnościowych, ale ułożenie szczegółowego jadłospisu nakierowanego na konkretne problemy zdrowotne przekracza moje kompetencje. Dlatego jeszcze raz, powoli i wyraźnie, na ile pozwala mi na to komputer i cała reszta technologii, przekazuję podstawowe zasady.

Po pierwsze, odsyłam do lektury kilku wcześniejszych postów:

piątek, 25 kwietnia 2014

Join us! Wspólny trening! :)



 
Założenie jest proste – jako, że moja skromna strona nazywa się „Lets FIT Together” i ostatni człon jakoś zobowiązuje, chciałabym, byśmy codziennie wspólnie wykonywali jakiś trening. Oczywiście w jednym czasie raczej się nie uda, każde z nas ma swoje życie i inny rozklad dnia, natomiast fajnie jest pomyśleć, że gdzieś tam Miętówka też męczy ramiona, i że nie tylko mój brzuch dostaje dziś dodatkową porcję ćwiczeń :) [brzucha nadesłano dużo, więc będzie zmęczony ;) ]

Treningi mają być w miarę krótkie, tak, żeby stanowiły atrakcję dodatkową, nie zaburzając Wam Waszych indywidualnych planów treningowych. Mają być raczej formą zabawy i poczucia, że ćwiczymy razem :)

Zaczynamy 5 maja (bo na długi weekend pewnie część z Was wyjeżdża).

Całą rozpiskę znajdziecie tu (https://docs.google.com/spreadsheets/d/1xwCPzWGU--sDJm8OcyILhMhe6S5f8K3YXZEh-6Sojjo/edit?usp=sharing), ale i tak ku pamięci, codziennie w wydarzeniu pojawiać się będą przypomnienia i linki/zdjęcia :)

Dodatkowo w dokumencie z linka możecie wpisać się jako uczestnicy (druga zakładka), jeśli chcecie – możecie się tam podlinkować, żeby było wiadomo who is who (ale nie jest to obowiązek ;) ). W tabeli wpisujecie krzyżyk, jeśli trening zrobicie i zostawiacie pole puste, jeśli tego dnia nie dacie rady poćwiczyć.

Who is in? :) TU link to wydarzenia na facebooku.

ZAPRASZAM :) :) :)

Ps. A jeśli będziecie chcieli by wydarzenie trwało dalej... możecie propozycje wpisywać w kolejnych datach (to też sugestia dla tych, którym wysłanie treningu umknęło :) )

wtorek, 22 kwietnia 2014

Goodbye Cellulite

Pamiętacie post o cellulicie recydywiście?
Z racji tego, że niedługo wróci lato i trzeba będzie włożyć szorty (bo nie wierzę, że ktoś mógłby wytrzymać w grubych rajtach i obciskającej bieliźnie w trzydziestostopniwym upale), temat znów wraca na tapetę. Możemy sobie co prawda wmawiać, że to nie cellulit lecz sposób, w jakim nasze ciało mówi "Jestem sexi" w braillu, ale możemy też spojrzeć prawdzie w oczy i zmierzyć się z faktem, że jeśli nasze ciało będzie wyglądało jak siedzenie skórzanego, nabijanego guzikami fotela, to nawet robotnicy na budowie się na naszymi nogami w szorty odzianymi nie obejrzą. A bozia mi świadkiem, że ich uwaga jest tym, czym sobie niemal zawsze można podnieść samoocenę zakładając spódniczkę.
Nie działa to jednak w przypadku panów, więc muszą sobie znaleźć inny sposób na dopieszczenie próżnego ego :)
Jakiś czas temu poproszono mnie o przetestowanie systemu Drenafast, działającego między innymi na cellulit właśnie. Pocieszam się, że nie napisano, że wybrano mnie ze względu na to, że cellulit wyziera z każdego kąta zamieszczonych w sieci moich fot, ale dlatego, bo system ten u osób prowadzących aktywny styl życia daje szybsze rezultaty. Pewnie to prawda, bo jak wiemy, bez właściwej diety i ruchu, możemy się smarować czym chcemy, a i tak zaprzepaścimy te litry maści  kremów.
Życie jednak potoczyło się tak, że podczas testowania wdarła mi się operacja, rekonwalescencja i smarowanie było mi nie w głowie. Rozłożyłam je zatem na dwie w miarę podobne w długości części i oto wnioski. Od razu mówię, że pozytywne - choć miałam nadzieję, że może będzie się do czegoś, poza ceną, przyczepić ;)




Drenafast nie jest tylko żelem - składa się z dwóch produktów, dzięki którym możemy zaatakować podstępne złogi zarówno od zewnątrz, jak i od środka.

piątek, 18 kwietnia 2014

Not Friends With That Monster

Znane powiedzonko mówi, że kochanego ciała nigdy za wiele. Niby tak, sama wolę się przytulać do ciała niż do kości (taka trauma po obejmowaniu niezwykle chudej i kościstej koleżanki - zawsze witając się z nią miałam wrażenie, że przy okazji ją uszkodzę i będzie akcja z wzywaniem pogotowia i wypłacaniem odszkodowania), a jednak jeśli ta za duża ilość ciała ulewa się bokiem, to nie jest dobrze.

Z angielska zwane słodko "love handles", choć moim zdaniem "muffin top" jest nieco bardziej akuratny, pomimo, że on akurat tyczy się całych obwodów brzusznych. W swojskiej polszczyźnie brzydactwo to zwane jest boczkami.

Definicja boczków jest prosta - przyspawana na mur beton warstwa tłuszczu osadzona po bokach tułowia, w części nieco bardziej tylnej. Odporna na masaże, bicze i inne drastyczne metody, mające je niby wyplenić. Jednym słowem: koszmar.

Zwłaszcza dla osoby, która posiadając nieszczęsne love handles, próbuje przyodziać się w spodnie typu biodrówki. Jak już wszyscy wiemy, czasy mojej młodości przypadły na królowanie Britney Spears i Christiny Aguilery, które bezwstydnie promowały odsłanianie pępka i noszenie spodni nie wychodzących stanem powyżej kości biodrowych. Osoba posiadająca boczki, zatem właśnie ja, przeżywała ogromne katusze próbując kupić coś, w co jednak można by było nieszczęsne fałdki schować.
Cierpiały i nadal cierpią także osoby, które musza oglądać tych, którzy swoimi boczkami absolutnie się nie przejmują i zakładają obcisłe biodrówki. Ponoć najbardziej ekstremalne widoki można ujrzeć na ulicach amerykańskich i brytyjskich, gdzie panuje luz stylistczny i odzieżowy, niestety, czasami dość opacznie interpretowany.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bieganie jest fajne.

O bieganiu wspominałam już nie raz, ale w nieco ogólnikowych powijakach. "Gnębiona" nieco przez siły trzecie postanowiłam nieco bardziej zająć się tematem. Zwłaszcza, że wiosna za oknem nastraja bardzo dobrze do tego typu aerobowych aktywności (o tym, kiedy bieganie jest narzędziem fatburningowym a kiedy wydolnościowym, pisałam TU).
Zacznijmy jednak niejako "od początku".




Wspominałam już niejednokrotnie, że jako dziecię młode biegać nie lubiłam. Bardzo. Z dwóch powodów - nigdy nie byłam w tym dobra (a kto lubi rzeczy, w których nie jest dobry?) i byłam do niego zmuszana przez panią z wfu. Inna sprawa, że wf w szkołach podstawowych (i nie tylko) woła o pomstę do nieba. Nie wiem, jak jest teraz, ale za moich czasów (czyli gdzieś w okolicy tragicznej śmierci dinozaurów), wf polegał na wypędzeniu stada dzieci na stadion, zanotowaniu tych, którzy wydębili zwolnienie od rodziców i nakazaniu tym bez zwolnienia okrążenia stadionu określoną ilość razy. Czasem były sprawdziany - bieg na 60m, na 400m, dwunastominutowy i przełaj. Wszystkie one kończyły się dla mnie rumieńcem wstydu.

piątek, 11 kwietnia 2014

Easy Guide for Beginners

No dobra, to ja się teraz pomądrzę. Nie, żebym w innych postach robiła coś innego ;)






Swoje początki jedzeniowo - treningowe pamiętam jako szereg błędów i wypaczeń. Zapewne nie tylko ja je popełniam, zatem myślę, że każdy początkujący może z poniższego tekstu skorzystać. Uwaga - nie będzie to żaden plan treningowy. lecz zbiór rad, które warto zapamiętać. A już na pewno nie będzie to plan o uniwersalnym zastosowaniu (bo przede wszystkim wbijcie sobie do głowy zasadę #1. Nie ma czegoś takiego, jak trening uniwersalny, który każdemu podpasuje. Każdy z nas ma ciało, które różnie reaguje na bodźce.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

A Ty pokaż swoje nogi, nogi, nogi, nogi

Wiosna to ten czas, kiedy odsłania się nogi. Płeć brzydka czeka na to z utęsknieniem pomimo, iż to nie ich nogi wzbudzają skrajne emocje. Z odsłanianiem nóg zmaga się głównie płeć piękna, przy czym wymaga to od niej wykonania szeregu czynności wstępnych.



Jak się zapewne domyślacie (bo po tytule jeszcze trudno odgadnąć :P ) post ten będzie przeznaczony dolnym kończynom, stanowiącym dość kluczową partię treningowa, w dodatku często niechętnie ćwiczoną przez panów.



Nogi jakie są, każdy wie. Bywają długie, krótkie, idealnie proste i artystycznie zakrzywione. Bez względu na to, jakimi dysponujemy, warto zadbać o to, by były jędrne i umięśnione - w większym lub mniejszym stopniu, zależnie od tego, jakie są nasze cele. Zazwyczaj to panie chciwie pożądają smukłych kończyn, którymi niczym gazele, rączo mknąc mogą... no,dokądkolwiek. Na siłownię chociażby. U panów bardziej pożądane są mocniej rozbudowane czworoglowe, dwugłowe, łydkowe i w ogóle wiadomo, że prawdziwy facet robi takie treningi, żeby broń boże nie zmieścić się w rurki.