"Izoldo, ratuj! Potrzebna mi dieta, ułożysz mi coś?"
To pytanie słyszę średnio raz w tygodniu. Z jednej strony jest mi miło, bo skoro ludzie widząc mnie prosza o dietę, to primo - uważają, że się zdrowo odżywiam, secundo - uważają, że to odżywianie ma jakieś przełożenie na sylwetkę, co jest mocno budujące w chwilach zwątpienia, podsycanym stojącym pod dużym znakiem zapytania sezonem bikini.
Z drugiej strony mam uczucie, jak bym waliła głową w mur, bo powtarzam w kółko to samo, to samo, to samo... Jak ten chomik w kółku.
Nie jestem dietetykiem. Staram się jak mogę, doradzając w kwestiach żywnościowych, ale ułożenie szczegółowego jadłospisu nakierowanego na konkretne problemy zdrowotne przekracza moje kompetencje. Dlatego jeszcze raz, powoli i wyraźnie, na ile pozwala mi na to komputer i cała reszta technologii, przekazuję podstawowe zasady.
Po pierwsze, odsyłam do lektury kilku wcześniejszych postów:
- Potejto, potato - w którym wyjaśniam konkretnie rzecz węglowodanów, białek i tłuszczy.
- IG czyli Izolda Gawędzi oraz Luz Maria czyli telenowela o Indeksie Glikemicznym, odcinek 86373 , jak już nazw wskazują, zabiorą Was one do tajemniczego świata indeksów glikemicznych.
- Co pić? - człowiek nie wielbłąd, pić musi. Hiper, Hipo i Izotoniki.
- Elementy w skali makro. Potas, sód, fosfor, wapń, magnez - gdzie są i jak działają.
- Nic nie jem i nie chudnę! - czyli najczęściej popełniane błędy - tytuł mówi sam za siebie.