niedziela, 10 sierpnia 2014

Slim Express czyli szybka redukcja centymetrów

Mężczyzna ma ponoć w życiu za zadanie zbudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo. Na drodze do realizacji tych odgórnych założeń stają mu często przeszkody w postaci pięknie czerwonego porsche, ponętnej blondynki z trzeciego piętra, która na matkę dzieciom niekoniecznie się nadaje, no ale ten gors! Nie każdy mężczyzna potrafi się też posługiwać łopatą.

Kobiecie przypisuje się zaś rolę żony i matki, co wcale nie jest najprostsze, bo potencjalnego męża trzeba najpierw jakoś zwabić a później, gdy już urodzi mu się piękne acz wrzeszczące potomstwo, pilnować by nie polazł do tej nieznośnie szczupłej szantrapy z trzeciego. Słowem - trzeba być wiecznie zadbaną, szczupłą i ponętną. Trzeba się odchudzać...

I tak oto w kobiecie rodzą się sprzeczności. Bo z jednej strony chcą mieć tego wymarzonego księcia z bajki, z drugiej - chcą się po prostu najeść czekolady, lodów i ciastek, zapić butelką czerwonego wina i drugą, babski wieczór  koleżanką taki zrobić, i nie wstać następnego dnia rano w te pędy gnając na bieżnię, żeby spalić te wyrzuty sumienia, ale właśnie żeby móc regularnie się nażreć i nie tyć.



Niestety, drogie panie, nie trzeba nawet badań amerykańskich naukowców by stwierdzić, że tylko ułamek procenta kobiet na świecie ma przemianę materii, umożliwiającą tego typu ekscesy zaś ten ułamek procenta swoją szczupłością może i wzbudza zawiść, ale sposobem żywienia zdecydowanie buduje sylwetkę Skinny Fat.


Niemniej jednak, jeśli już zdarzy się chwila zapomnienia (kilka dołów pod rząd i niechciane centymetry gotowe, prawda? ), są rozwiązania, które przychodzą nam z odsieczą, natychmiastowo likwidując niechciane centymetry. Miałam bowiem okazję wypróbować Slim Express i o dziwo, stwierdziłam, że działa...

Na miejsce zabiegów wybrałam Zieloną Górę i lokalizację w CH Tesco. Przywitała mnie tam bardzo miła pani, zabrała do małego kontenerka i dokonała wstępnych pomiarów. Następnie wybrałyśmy obszary, które chciałabym odchudzić (opona i uda), dostałam kubek wody i zostałam położona na kozetce. Przyczepiono do mnie osiem dużych ... hmmm... nie wiem, jak to nazwać - elektrod?, których zadaniem było promieniowanie wgłąb mojej skóry i rozbijanie tłuszczu. Zabieg na jedną partię trwał około 20 minut i przebiegał w bardzo miłej atmosferze. Po nim znów dostałam wody i dokonałyśmy pomiarów. Od razu schodziło średnio 2-3 cm w obwodzie, a efekt między zabiegami (które robiłam w odstępie około tygodniowym) utrzymał się - miałam na to także dowód w postaci znacznie lepiej leżących szortów, co przed urlopem zdecydowanie poprawiło mi humor :)
Po zabiegu musiałam wypić w ciągu dwóch godzin 2litry wody - co nie było problemem, bo bardzo mnie "suszyło" - o takim efekcie również zostałam przed zabiegiem uprzedzona.

Nie wiem, czy to był efekt faktycznej likwidacji tłuszczu czy podskórnej wody, ale ubytek centymetrów był faktem niezaprzeczalnym, który później sama jeszcze weryfikowałam w domu.

Ponoć rekordzistką tej lokalizacji była pani, która wyszła z zabiegu z 7cm luzem w spodniach.

Więcej na temat zabiegów możecie przeczytać tu (klik).

Minusami są niestety ceny oraz dość mała liczba lokalizacji, która uniemożliwia skorzystanie z zabiegów wielu osobom.

Zobacz również:  Detocell - pierwsze wrażenia  |  Trening na cellulit  |  Ona maaaaaa siłę! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz