Jakiś czas temu (prawie 2 tygodnie, dżizas, jak to leci jak szalooooone!) Gosia z No Excuses nominowała mnie do "zwierzeń". Ponieważ chyba już wszyscy byli nominowani, bo duuuużo takich postów zdarzyło mi się u Was czytać, więc pozwierzam się tylko, nie nominując nikogo - chyba, że ktoś chce (? ) :)
Uprzedzam, nieco się rozpisałam. Zwłaszcza na końcu :P
1. Twoje motto przewodnie to....?
„You never know how strong you are until being strong is the only choice you have”.
Jestem osobą, która potrafi posypać się przy małej pierdółce, przejmować drobiazgami, na które inni nawet nie zwróciliby uwagi. Jednocześnie przy sprawach wyższej rangi, tych naprawdę poważnych, wykazuję się zazwyczaj sporą wolą walki.
Ta siła, tak sądzę, wynika zarówno z faktu, że od wielu lat radzę sobie w życiu sama i potrafilam przetrwać naprawdę paskudne kryzysy, jak i ambiwalentnie z przeświadczenia, że gdyby miało wydarzyć się mi coś naprawdę złego, mam wokół siebie kilka wspaniałych osób, które będą walczyć pazurami, bym nie znalazła się na dnie – czemu już nie raz dawali wyraz, za co bardzo im dziękuje :*
2. Słowo, które najlepiej Cię opisuje to....?
Sprzeczność. Jestem pracowita, bywam leniwa. Potrafię jeść czysto jak i spowiadać się ze słoika nutelli. Kocham słońce i lubię mroźne, zimowe poranki. Jestem fit choc jestem i krągła. Potrafię być słodka jak miód i wredna jak Wojewódzki w Idolu ;) No i kocham Burpeesy, ale ich nienawidzę ;)
niedziela, 26 października 2014
czwartek, 9 października 2014
Detocell - podsumowanie akcji
Dokładnie 3 miesiące temu rozpoczęłam testy produktu Detocell działające antycellulitowo. Gdy zaczynałam akcję było lato, skóra brązowa a z organizmu wręcz parowała witamina D ;) Zauważyliście, że opalony, radosny słońcem człowiek wydaje się sobie znacznie atrakcyjniejszy, niż w szary, listopadowy wieczór? ;)
Udział w akcji pozwolił mi głębić się w tajniki tego kobiecego koszmaru, który bez właściwej pielęgnacji powraca jak powtórki seriali między sezonami. Czy suplementacja jest do tego niezbędna?
Cóż. To zależy, jak wielka jest nasza determinacja do walki z tym paskudztwem. Przyznaję, że wraz z możliwością zakrywania ud legginsami i spodniami, zapał nieco słabł a kosmetyki antycellulitowe poszły w kąt. Biję się w pierś, aczkolwiek - być może dzięki odpowiedniej diecie, dużej ilości wody lub właśnie specyfikowi Detocell, nie wyglądam jak skórzana kanapa z tymi irytującymi guziczkami ;)
Udział w akcji pozwolił mi głębić się w tajniki tego kobiecego koszmaru, który bez właściwej pielęgnacji powraca jak powtórki seriali między sezonami. Czy suplementacja jest do tego niezbędna?
Cóż. To zależy, jak wielka jest nasza determinacja do walki z tym paskudztwem. Przyznaję, że wraz z możliwością zakrywania ud legginsami i spodniami, zapał nieco słabł a kosmetyki antycellulitowe poszły w kąt. Biję się w pierś, aczkolwiek - być może dzięki odpowiedniej diecie, dużej ilości wody lub właśnie specyfikowi Detocell, nie wyglądam jak skórzana kanapa z tymi irytującymi guziczkami ;)
środa, 8 października 2014
Just Like a Pill
Pomimo wielu starań trudno jest
dostarczyć sobie wszystkich niezbędnych mikroskładników. Post ten
nie będzie bardzo długi, ale może się przydać, zwłaszcza
jesienią. Dnia stają się krótsze, odporność spada a mała ilość
słońca wpływa na niższą witalność i skłonności do chandry.
Jesienią (i zimą) dostarczamy sobie też mniej witamin niż latem,
kiedy sezon na warzywa i owoce sprawia, że chętniej po nie sięgamy
i siłą rzeczy wraz z pokarmem serwujemy naszym ciałom bomby
witaminowe. Suplementy przyjmowane jesienią pomagają nam
przygotować się na zimę i uodpornić na ataki wirusów, choć nie
tylko.
Kwasy Omega-3
Osobiście przyjmuję je bez względu
na porę roku. Przy zakupie sugerowałabym czytanie etykiet –
droższe suplementy niekoniecznie okazują się takie, gdy przychodzi
do dawkowania. Mają one zazwyczaj więcej EPA i DHA (czyli właśnie
nienasyconych kwasów tłuszczowych) i przyjmować ich można mniej
(np. 2 kapsułku dziennie zamiast 4). Ponoć najlepsze są kwasy z
wątroby rekina (owiany legendą tran jest bardzo przydatny), można
je również przyjmować w postaci bardziej naturalnej w oleju
lnianym.
Witaminy
Chyba najlepszą
opcją jest zakup pełnego zestawu. Witamina D wspomaga odporność i
wpływa na mineralizację kości. Witamina A wpływa na wzrok,
produkcję hormonów i ogólny rozwój organizmu. Witamina E jest
antyoksydantem i chroni przez miażdżycą, a wraz z witaminą A
świetnie wpływają na wygląd skóry i paznokci. Witamina K
wspomaga gojenie ran, C – wspomaga produkcję kolagenu i
podstawowych białek w organizmie, wpływa też na odporność.
Więcej na ten temat przeczytać możecie tu,
natomiast ze swojej strony zalecam by kupowane przez Was zestawy były
chelatowane. Są nieco droższe niż te „zwykłe”, ale mają
znacznie większą przyswajalność.
poniedziałek, 6 października 2014
Dieta 50 na 50 - Recenzja książki
Jakiś czas temu dostałam propozycję zrecenzowania ukazującej się dzisiaj nakładem nowego wydawnictwa Vivante książki "Dieta 50 na 50" autorstwa Dr Kristy Varady i Billa Gottlieba. Zgodziłam się i jakiś czas później otrzymałam przedpremierowy egzemplarz. Moje uczucia są... mieszane.
Sam układ książki jest w porządku. W pierwszym autorka przedstawia siebie i współautora, w drugim - ogólnie przedstawia założenia diety i płynące z nich korzyści. Jest tu nieco irytującego lania wody i ciągłego podkreślania, że dieta 50:50 faktycznie działa i opiera się na badaniach naukowych. One również zostają zarysowane (eksperyment na myszach, później - na ludziach). Wielokrotnie podkreślony zostaje również fakt, iż dieta nie wymaga głodówki całkowitej, a w tak zwanym Dniu Ucztowania pozwala na jedzenie tego, czego tylko dusza zapragnie. Następne dwa rozdziały przybliżają szczegóły Dnia Diety i Dnia Ucztowania. Autorka szczegółowo wyjaśnia, co jeść wolno, jak rozbijać posiłki. Zamieszczono również sporo przepisów, które wykorzystać można w Dniu Diety. Rozdział piąty opisuje jak się ma dieta do aktywności fizycznej, zaś w szóstym zawarto wskazówki, jak utrzymać wagę po wyjściu z diety.
Niestety, sama treść książki budzi sporo moich zastrzeżeń. Zacznę jednak od plusów:
Sam układ książki jest w porządku. W pierwszym autorka przedstawia siebie i współautora, w drugim - ogólnie przedstawia założenia diety i płynące z nich korzyści. Jest tu nieco irytującego lania wody i ciągłego podkreślania, że dieta 50:50 faktycznie działa i opiera się na badaniach naukowych. One również zostają zarysowane (eksperyment na myszach, później - na ludziach). Wielokrotnie podkreślony zostaje również fakt, iż dieta nie wymaga głodówki całkowitej, a w tak zwanym Dniu Ucztowania pozwala na jedzenie tego, czego tylko dusza zapragnie. Następne dwa rozdziały przybliżają szczegóły Dnia Diety i Dnia Ucztowania. Autorka szczegółowo wyjaśnia, co jeść wolno, jak rozbijać posiłki. Zamieszczono również sporo przepisów, które wykorzystać można w Dniu Diety. Rozdział piąty opisuje jak się ma dieta do aktywności fizycznej, zaś w szóstym zawarto wskazówki, jak utrzymać wagę po wyjściu z diety.
Niestety, sama treść książki budzi sporo moich zastrzeżeń. Zacznę jednak od plusów:
niedziela, 5 października 2014
Fit Foto Wyzwanie
Dawno, dawno temu istniało życie bez
Internetu. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić – przez kilka
tygodni bowiem miałam dostęp tylko w pracy, w domu zaś mój
skromny netbook odmawiał współpracy. Teoretycznie miałam
połączenie przez telefon, ale kto miał kiedykolwiek tak marnego
srajfona jak ja wie, że to więcej nerwów niż to warte.
Dlatego też nie byłam w stanie na
bieżąco wrzucać zdjęcia z #fitfotowyzwania Różowej Klary, ale
postanowiłam wszystkie fotki zebrać w jednym poście, opatrując je
stosownym komentarzem. Dla przypomnienia, tematyka zdjęć wyglądała
tak:
Nie wszystkich zdjęć jestem autorką.
Posiłkowałam się też zdjęciami z internetu (będę odnotowywać,
które to, choć pewnie będzie widać :) ), nie wszystkie też były
robione specjalnie na tę okazję.
#1 WODA
Niezbędny element dnia każdego –
nie tylko w postaci kawy ;) Wodę spożywam w ilościach sporych (w
czystej postaci około 2l. Dziennie), posiłkując się jeszcze
zeiloną herbatą, pokrzywą i innymi tego typu wynalazkami. Na
zdjęciu moja ulubiona forma wody tego lata – mrożona zielona
herbata z owocami. Pycha!
#2 ŚNIADANIE
Mój ulubiony posiłek dnia. Tu folguję
sobie węglowodanowo i kalorycznie. Najczęsciej jest to placek
owsiany w różnych odsłonach, podawany z serkiem wiejskim i
owocami. Doskonały na energetyczne pobudzenie na cały dzień.
Smakuje jeszcze wyborniej, jeśli jest poprzedzony porannym
bieganiem...
sobota, 4 października 2014
Zostałam nominowana!
Nominacja do...
… no, nie Oscara. Nie Emmy, Grammy a MTV Music Awards.
Nominowana zostałam przez Aneczkę z La vida es mentolada, ktorą już wszyscy znaciei lubicie (a jeśli nie, to macie szansę – nie pierwszą, nie ostatnią, bo Ania jest inspiracją od dawna i jeszcze w tej roli nie raz tu zagości :) ).
Wolałabym oblewać się lodowatą wodą. Robić pompki. Cokolwiek... ale zostałam nominowana do wyliczenia w sobie cech wyglądu, które lubię, w ilości dowolnej... Zaczynamy.
… no, nie Oscara. Nie Emmy, Grammy a MTV Music Awards.
Nominowana zostałam przez Aneczkę z La vida es mentolada, ktorą już wszyscy znaciei lubicie (a jeśli nie, to macie szansę – nie pierwszą, nie ostatnią, bo Ania jest inspiracją od dawna i jeszcze w tej roli nie raz tu zagości :) ).
Wolałabym oblewać się lodowatą wodą. Robić pompki. Cokolwiek... ale zostałam nominowana do wyliczenia w sobie cech wyglądu, które lubię, w ilości dowolnej... Zaczynamy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)