Po bardzo długim czasie wracam do blogowej twórczości.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie rozpoczęła od tematu, który jest jednym
z moich ulubionych na świecie – jedzeniem ;)
Jak zapewne wnioskujecie z tytułu, będzie przepis!
Jako
bardzo nieperfekcyjna pani domu na świecie, z piekarnikiem mam najczęściej do czynienia,
gdy robię frytki z marchewki lub mam ochotę na pieczoną kończynę dolną kurczaka
(moim zdaniem, fajny posiłek białkowo-tłuszczowy i nawet nie trzeba być
kulinarną gwiazdą, żeby go poczynić :P ). Czasami jednak, wiedziona głodem /
chęcią na słodycze / PMSem, ląduję w kuchni i tworzę różne cuda – jakieś
serniczkowe muffinki, brownies czy #ciastki. Oczywiście wszystko w wersji maksimum
fit i minimum skomplikowania, bo bardzo skomplikowane przepisy budzą we mnie
zbyt duże przerażenie.
Ciastki marchewkowe poczyniłam pierwszy raz jakiś czas temu
i od tej pory czynię je regularnie.
Masa poczyniona przedwczoraj miała w sumie 598 kcal (co przy
rozdzieleniu tego na 8 sztuk daje około 75 kcal na ciacho). Każde z nich ma makrorozkład:
W: 4g
T: 2,25 g
B: 9 g
Śmiało więc można rzec, że jak na słodycze makrosy są całkiem niezłe J