sobota, 24 września 2016

Jak wytresować smoka?

Każdy wie, że obowiązkowym elementem treningu jest rozgrzewka, najlepiej z wplecionym mobility. Podobnie jest z pisaniem – jeśli od kilku miesięcy piszesz głównie zawodowo, w określonej formie, trochę powtarzalnej, dość sztywnej treści, to ponowne uruchomienie edytora tekstowego, by ponownie stworzyć coś „swojego”, jest trochę jak pierwszy trening po bardzo długiej kontuzji. Nie zaczynasz od razu na pełnej <widomoczym> ;)  Rozgrzewasz się, przymierzasz do poszczególnych ćwiczeń, sprawdzasz ciężary, które są ułamkiem tego, co targałeś wcześniej, a i tak następnego dnia czekają Cię domsy tysiąclecia. Mam nadzieję, że w tym wypadku domsów nie będzie. W ramach przedtreningówki serwuję sobie zatem dawkę kofeiny a pierwszy post po tak długiej przerwie będzie właśnie rozgrzewką, przymierzaniem do ciężarów i przyzwyczajeniem się do słowa pisanego. 



Panie i panowie (bajdełej, dziękuję za wszystkie głosy za tym, bym wróciła do „swojego” pisania – to naprawdę super wiedzieć, że są ludzie czytający mnie z przyjemnością :) ), dziś temat wcale nie taki łatwy, bynajmniej nie lekki, dotyczący rządzących światem i youtubem kreaturami. Tak. Dziś dowiemy się, jak odchudzić kota*.

Wszyscy wiedzą, że dla silnych i niezależnych kobiet kot jest jak dziecko. Im silniejsza i bardziej niezależna, tym kotów ma więcej, a te najbardziej potężne straszą dzieci i są bohaterkami osiedlowych opowieści o zjadających dzieci czarownicach. Tak czy inaczej, dzieci uparcie naśladują rodziców – chłopcy prężą muskuły przed lustrem, dziewczynki wkładają mamine szpilki i smarują buzię podkradzioną pomadką. Gdy mamusia się odchudza, dziecko nagle pragnie zjeść na obiad brokuła.** Z kotami jest inaczej – redukcję służby przyjmują z doskonałą obojętnością, naśladownictwo zaś uaktywniają tylko wtedy, gdy służba robi masę. Im mniej wartościową, tym lepiej.




Jak zatem zmusić go, by jednak nieco zrzucił, skoro brzuch ciągnie się po ziemi?
  • Niech dostaje małe porcje jedzenia – przepełniona  miska kusi, ponadto jest wydatkiem, bo przecież jak coś leży w misce pół dnia, to należy tym wzgardzić i domagać się świeższych pyszności. Garstka tu, garstka tam, jakaś przekąska – oczywiście w ilościach dostosowanych do gramatury koteczka. Sprawa nieco komplikuje się, gdy ot jest wychodzący i nadmiar kalorii może upolować sam. Pozostaje modlić się, że polując trochę je wybiega ;)
  • Jeśli karmicie kota Puriną czy innym Whiskasem, to z tego co wiem, robione są też wersje dla kotów z problemem z nadwagą. Znawcy pewnie wiedzą, o co chodzi. Zagorzali zwolennicy czystożerczości pewnie na ten punkt się obruszą, bo przecież jedzenie dla zwierza powinno się robić samodzielnie, ale ja niekoniecznie podzielam ten pogląd. Mój kot na przykład, w związku z problemami z kamieniami w przewodzie moczowym, może jeść tylko specjalną karmę weterynaryjną i chyba bym osiwiała od kombinowania ze składem takiego pokarmu.
  • Uodpornijcie się na spojrzenie a’la kot ze Shreka, którym Wasz pupil próbuje wydębić nieco jedzenia. To mistrzowie manipulacji.
  •  Punkt najważniejszy. Nie wozimy kota na wakacje do „dziadków” ! Tak, jak rodzice waszych pociech rozpuszczają je jak dziadowski bicz, tak mogą rozpuścić Waszego kota. Mój, mimo moich odwiecznych próśb, zawsze wracając od moich rodziców zyskuje na puchatości i dodaje mi parę kilo do bagażu ;)

Podchodząc do tematu bardziej poważnie – wg danych z roku 2015, połowa kotów w Polsce ma większą czy mniejszą nadwagę a aż 13% jest otyłych. Nie tylko utrudnia to ich poruszanie się, zmniejsza komfort życia, ale również grozi poważnymi konsekwencjami dla zdrowia mruczków – narażamy je w ten sposób np. na cukrzycę, niewydolność narządów, problem z oddychaniem czy  ze stawami, a co gorsza – otyłe koty żyją krócej. Chodzi przecież o to, by były zdrowe i szczęśliwe, a przekarmiane na pewno takie nie będą. To nie jest proces łatwy (nawiązując do tematu postu, który jest nieco z czapy – wytresowanie smoka jest łatwiejsze :P ), na pewno narazicie się na kilka znamiennych fochów i ban na głaskanie, to jednak warto podjąć jakieś próby, by ukochany mruczek pozostał członkiem naszej większej czy mniejszej rodziny jak najdłużej…



* Post o takiej właśnie tematyce, w tym tonie, chodził mi po głowie od kilkunastu dni. Los lubi być przewrotny, wczoraj usłyszałam „Jezu, jak Wtorek schudł, czy Ty musisz głodzić tego kota jak redukujesz?!” :D Obrońcom Praw Kota uściślam: Wtorek je więcej niż wcześniej, nie wiem, może metabolizm mu przyspieszył. Na moje oko nie schudł, dalej nieźle ciąży, gdy w nocy stwierdza, że świetnie sprawdzam się jako legowisko…

** A tu dopisek mniej humorystyczny i bardziej z życia wzięty. Dzieci obserwują i naśladują w ten sposób nie tylko rodziców, ale i rodzeństwo. Kiedy miałam lat kilkanaście i wpadłam w pierwsze sidła diet głodówkowych, byłam przerażona, gdy moja 8 lat młodsza siostra nagle odmówiła zjedzenia normalnego śniadania i postanowiła zjeść marchewkę z połową kromki chleba z masłem – bo Iza tak je. Dzieci czerpią wzorce ze swojego najbliższego otoczenia – starajmy się zatem, by ich dzieciństwo było zdrowe, aktywne i radosne, a nie spaczone…

*** Obiecuję, że następne posty będą zdecydowanie bardziej fitnessowe ;)

Zobacz również:  #Ciastki mode on  |  Fit Opowiastki  |  50 Twarzy Izoldy 

2 komentarze:

  1. Świetny post ;) Poczytałam też kilka wcześniejszych i bardzo spodobał mi się ten blog, a szukałam długo o takiej tematyce :)
    Dodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie:
    onlymomcanjudge.blogspot.com
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i zapraszam jak najczęściej :)

      Usuń