Drogi czytelniku,
Nie znamy się za dobrze, więc gwoli wyjaśnienia - najbardziej na świecie wzruszają mnie trzy rzeczy: starsi ludzie, zwierzęta i dzieci. Legendą już obrosła historia, gdy popłakałam się na reklamie pewnej telefonii komórkowej, której głównym bohaterem był starszy człowiek, który dzwonił do swojego syna - a ten nie miał dla niego nigdy czasu. Odebrał dopiero telefon ze szpitala, dokąd dotarł i zamiast swojego taty, zastał puste łóżko. Miało to swój happy end (reklama!), a mi łzy zdążyły cieknąć ciurkiem. Podobnież pamiętam pewien odcinek Ally McBeal, gdzie pewien pan w sile wieku domagał się o zgodę na operacje, gdyż guz mózgu dawał mu wieczny optymizm, ale nie pozwalał opłakać śmierci żony. Zgadnijcie, co było gdy do operacji doszło i emocje go dopadły.
Jak już wiecie, jednym z programów, które lubię oglądać, jest "Biggest Loser". W dwunastej edycji amerykańskiej serii zestawiono ze sobą różne grupy wiekowe... domyślacie się, co nadciąga? ;) W odcinku, który oglądałam dzisiaj odpadła Bonnie, 63 letnia kobieta, bardzo przypominająca mi jedną z moich babć. Oczywiście łez było co nie miara, ale i myśli wędrujące w kierunku moich kochanych babć pojawiły się natychmiast.
Ci, którzy znają mnie prywatnie wiedzą, że moje babcie rządzą Internetem (no.. teraz rządzi już tylko jedna, ale obie są warte wspomnienia) i moim światopoglądem. Posty o ich wyczynach zawsze zdobywają na moim privie najwięcej lajków, a entuzjastów ich filozofii życiowej nie ma końca :)
Pierwszy przykład z brzegu:
Jakkolwiek karmiące osoby by to nie były, to właśnie babcia ze strony taty nauczyła mnie, że mąż jest od sprzątania, i że ona, kobieta w sile wieku, może już na moich rodziców mówić "te stare próchna" ;) Druga babcia (o czym już tu chyba wspominałam) rzekła do mnie pamiętne słowa, że zawsze należy mieć w zanadrzu dwóch adoratorów i skupianie się na jednym jest karygodnym błędem. Akcji z babciami jest zatrzęsienie, sama czekam zawsze na relacje z rodzinnych wizyt z wypiekami na twarzy.
O czym traktuję? Że one są inspiracją. Inspiracją, motywacją, afirmacją tego,że choćby nie wiem jak źle się w życiu działo, zawsze jest powód, by się uśmiechnąć. By przestać patrzeć na siebie i pomyśleć o innych. Żeby potrafić każda sytuację okpić, choćby w środku było nam do głębi duszy źle.
Wiele jest inspirujących kobiet w moim życiu. Wspomniane babcie, mama, siostra, moje kochane przyjaciółki, znajome... jest ich sporo. Nie każdą znam blisko, w każdej dostrzegam coś wyjątkowego. I to nie tylko przez solidarność jajników (bo każdy wie, że babska zazdrość nie ma granic i potrafi rozwalić husarię). W tym momencie każdej z nich chcę podziękować za to, że są. I że dają mi tyle wsparcia. I siły. Każda z nas zmaga się ze swoimi większymi lub mniejszymi problemami, i chcę podziękować za każde "będzie dobrze Izuś", "przestań pie..ć!" jak i za wszystkie "nie jesteś gruba " ;) Girl power :P
Ps. Przepraszam za tak mało konkretny i pro-aktywnościowy wpis, ale to był impuls. Następne będą o jedzeniu i hardcorowych treningach, ajpromys.
:)))
OdpowiedzUsuńTo chyba tylko w Polsce sa takie kobiety, ktore potrafia zalac Cie morzem milosci, babcinego ciepla i pozostac Kobietami :).
We Francji zaobserwowalam, ze "Babcia" to albo instytucja, albo czesto kobieta co to wlasnie przeszla na emeryture i chce zycia pouzywac, wiec wyjezdza gdzies na miesiac-dwa i tyle sie ja widzi...
(Kiedy bylam nastolatka, jezdzilam z Babcia pod namioty nad morze.
Babcia od poczatku zastrzegala: umawiamy sie: nie mowicie do mnie Babciu tylko Ciociu :))
Moja mama chyba też będzie chciała być "ciocią" ;) Niby akceptują swój wiek ale zawsze chcą się nieco odmłodzić... ;)
OdpowiedzUsuń