niedziela, 3 sierpnia 2014

Nie taki tłuszcz straszny jak go ulewają.

Wchodzi Kowalski do Mc Donaldsa. Kowalski ma sporą nadwagę, boczki wylewają mu się zza paska, posapuje jak lokomotywa z wiersza Tuwima – bo musiał tu dojść aż z parkingu (to już się przecież liczy za ruch! Jest aktywny fizycznie, prawdaż?). Zamawia Big Maca z frytkami i nuggetsy, koniecznie z Colą Light – żeby oszczędzić nieco kalorii. Hamburgera dodatkowo dosala, bo lubi, jak jest wyraziście. Zajada ze smakiem, po czym wsiada za kierownicę i jedzie do domu. Tam czeka obiad – żona robi takie pyszne schabowe i zasmażaną kapustę!



Po jakimś czasie, podczas badań okresowych, okazuje się, że ma ogromnie wysoki zły cholesterol (genetycznie pewnie!), nadciśnienie (to przez te stresy) i poziom tkanki tłuszczowej wskazujący na otyłość. Ale to nie jego wina. Wszyscy w rodzinie są przecież grubi.



Mariolka jest córką Kowalskiego, posturą od ojca mniejsza, ale również sążna. Mariolka lubi na deser zjeść tabliczkę czekolady, a w szkole na drugie śniadanie oprócz przygotowanych przez mamę kanapek z białego chleba, zjada 7daysa i zagryza batonem. Wszak uczy się, organizm w stresie i głodzie wiedzy, potrzebuje cukru, prawda? Na obiad zjada to, co cała rodzina.


Pewnego dnia jednak Mariolka zauważa, że co prawda jest dopiero w szóstej klasie, ale już rozmiar 42 to za mało i trudno jej znaleźć modne fatałaszki w swoim rozmiarze. Co gorsza, nawet jeśli je znajduje, wygląda dużo gorzej, niż reszta koleżanek. Namawia więc całą rodzinę na dietę.

I niby wszystko ładnie i pięknie, pojawia się ciemne pieczywo, warzywa, mnóstwo owoców, mięso jest gotowane, ilości mniejsze. Colę zastępują wodą z cytryną a zamiast wieczornego serialu, mają rodzinny spacer. Brzmi jak niezły wstęp do metamorfozy, prawda?



Ale jest jeden szkopuł. Rodzina chcąc schudnąć, całkowicie eliminuje z diety tłuszcze. Nie ważne – nasycone, nienasycone, po co nabijać kalorie? Zamiast nich jedzą jabłka. Na efekt nie trzeba długo czekać – tempo spadku wagi gwałtownie się zmniejsza, oponka jakby nie maleje... o co chodzi? Przecież jedzą tyle owoców! I nie jedzą tłuszczu! A przecież to jego chcą się pozbyć.

Zwrócili się zatem z pytaniem do takiej tam, zaznajomionej Fit-Świruski (codziennie ćwiczy, w dodatku bawi się ciężarami! Kobieta! Do czego to doszło...), i oto co ta szarlatanka im powiedziała... No nie uwierzycie. Jakaś głupia.

Bo Kowalscy usłyszeli, że owoce to jednak cukier i powinno się ich jeść jednak mniej – lepiej wcisnąć do diety warzywa, im bardziej zielone, tym lepiej. (A co my, króliki?! Trawę mamy jeść? - zaśmiał się rubasznie Kowalski, rodzina mu zawtórowała, tylko Świruska ze spokojem tłumaczyła dalej). Cukier prosty, spożywany w nadmiernej ilości, prędzej czy później odłoży się w postaci tkanki tłuszczowej. Jest on źródłem energii, który najlepiej przyjmować rano lub tuż po treningu, później już go tak nie potrzebuje... Trochę inaczej ma się rzecz w przypadku sportów wytrzymałościowych, ale to raczej nie ta sytuacja...

Kowalski zatrząsł się z oburzenia. No jak ona śmie! Obraża ich! Niech czeka, on jej pokaże, przecież jest wytrzymały! Potrafi już przejść kilometr spacerem i się nie zmęczyć! Bezczelna, ma tupet. No ale słuchamy dalej, co ta dziewucha nawymyśla.

Świruska niezrażona kontynuowała dywagacje.
Całkowita eliminacja tłuszczu z diety to poważny błąd. O ile tłuszcze trans (czyli sztucznie utwardzone tłuszcze, margaryny, tłuszcze piekarnicze) i nasycone (zwierzęce) należy faktycznie ograniczyć (trans wyeliminować, nasycone spożywać w bardzo ograniczonej ilości, bo jednak mają pozytywne funkcje, takie jak lepsza wchłanialność witaminy A, D, E), o tyle WNKT – Wielonienasycone Niezbędne Kwasy Tłuszczowe są, jak już sama nazwa wskazuje, absolutnie konieczne! Ich niedobór prowadzi do zahamowania wzrostu kości i mięśni, wypadania włosów, powstawania zmian skórnych – także alergicznych. Zmniejsza się odporność, więcej jest infekcji i zakażeń bakteryjnych. Następuje też rozregulowanie gospodarki hormonalnej, zwłaszcza u kobiet. Co więcej, WNKT pomagają w pozbyciu się niechcianej tkanki tłuszczowej...

Po tym prozdrowotnym bla bla bla, które Kowalskim wpadało jednym a wypadało drugim uchem, nastąpił moment uwagi. Czyli, ze co? Tłuszczem w tłuszcz?
Zaczęli słuchać uważniej...

WNKT, czyli kwasy omega 3 i omega 6 są ogromnie istotnym składnikiem diety. Źródłem kwasów omega 3 są olej z ryb, olej lniany wysokolinolowy, orzechy włoskie, sezam, olej rzepakowy, awokado, łosoś, makrela (generalnie tłuste ryby). Omega 6 znajdziemy z kolei w  oleju lnianym wysokolinolowym, olejach z pestek winogron, słonecznika, wiesiołka i ogórecznika, a także w pistacjach i nasionach słonecznika.

Idealny stosunek kwasów omega 6 do omega 3 wynosi 4:1 lub 3:1, tymczasem najczęściej jest to 10:1 do aż 25:1. Warto zatem zastosować suplement kwasów omega 3 by wyrównać tą proporcję.

No dobrze, rzekła zniecierpliwiona Mariolka. Ale co z tym chudnięciem? W jaki niby sposób ten tłuszcz wpływa na chudnięcie?



Po pierwsze, nienasycone kwasy tłuszczowe wspomagają produkcję prostaglandyn, hormonów tkankowych, które regulują wzrost wydzielania hormonu wzrostu (i tym samym budowania masy mięśniowej), zwiększają syntezę białek mięśniowych, zwiększają wrażliwość na insulinę i regulują poziom testosteronu.
Po drugie, nienasycone kwasy tłuszczowe wpływają na metabolizm tłuszczu poprzez zwiększenie lipolizy (rozkładu tłuszczu) oraz zmniejszenie lipogenezy (odkładania się tkanki tłuszczowej), co pozytywnie wpływa na pożądaną kompozycję ciała.

Kwasy te mają również istotne znaczenie dla naszego zdrowia (Mariolka ziewnęła. Co ta Świruska ma z tym zdrowiem?) - zwiększają koncentrację i wspomagają funkcje mózgu, poprawiają stan skóry, zwiększają odporność, sprawiają, że rany szybciej się goją, wpływają pozytywnie na układ krwionośny i oddechowy...

Nie oznacza to oczywiście, że podczas redukcji można bezkarnie objadać się orzechami i topić sałatki w oleju (Świrusce nie umknął wyraz zawodu, przemykający po twarzach wszystkich siedzących przez nią Kowalskich). Warto pamiętać o właściwych proporcjach no i jednak włączyć trochę więcej ruchu...



Ale w tym momencie łączność z Kowalskimi została utracona, z nieobecnymi twarzami powędrowali do sklepu ze zdrową żywnością i włożyli do koszyka olej lniany.
Pozostaje mieć nadzieję, że poderwani z kanap przez trenerkę wszystkich Polaków lub inną ambasadorkę antyperspirantów, zaczną ćwiczyć jakieś dywanówki a stąd droga na siłownię już naprawdę nie jest daleka... :)

Zdjęcia: Internety
Wiedza: czasopismo "Sport dla wszystkich" lipiec/sierpień 2014, wiedza własna i strona punktzdrowia.pl

Zobacz również: Ona maaaaaaaaaaaaa siłę - rzecz o pasji  |  Trening na pomarańczowo  |  Detocell - pierwsze wrażenia

1 komentarz:

  1. Bardzo mądrze to napisałaś. No i zabawnie .Jako pierwszy stopień edukacji można czytać dzieciom na dobranoc takie opowiadania;)

    OdpowiedzUsuń