niedziela, 15 marca 2015

Redukcja na start!

Myśl o prawdziwej, przemyślanej i poukładanej redukcji nie naszła mnie nagle, pojawiała się w mojej brąz głowie już od jakiegoś czasu. Odkładałam ją, ciągle próbując osiągnąć cel na własną rękę. Niemniej, jak już wspomniałam tu (<- klik ) moim życiem ostatnio rządził chaos i nie potrafiłam sama sobie z nim poradzić. O ile innym w kwestiach treningowych i żywieniowych doradzam w pełni rozsądnie, o tyle samej siebie nie potrafiłam przestawić na właściwe tory. Co ciekawe, już po samej analizie obecnego planu żywieniowego i treningowego mogę powiedzieć co było nie tak. Ale po kolei.


Motywacja.
Do redukcji skłoniło mnie kilka rzeczy.
Najbardziej oczywistą jest oczywiście fakt, że chciałabym mieć ładniejsze, zgrabniejsze ciało z mniejszą ilością tkanki tłuszczowej. Czuć się lepiej patrząc w lustro i być swoją (a może i czyjąś? :) ) motywacją. Co prawda wiele osób mówi mi, że dzięki mojej zajawce na ćwiczenia i dużo zielonego, zaczęło się więcej ruszać i jeść zdrowiej, i to mnie cieszy. Ale takie ciało, kiedy do selficzka podnoszę koszulinę pokazując oponę bardziej letnią, niż zimową, wciąż jeszcze jest gdzieś tam (czyli w niedalekiej przyszłości :) ).

Druga sprawa to kwestia ogarnięcia wspomnianego wcześniej chaosu. Posiadanie planu i odhaczanie kolejnych jego punktów bardzo mi to ułatwia. Jestem mniej rozedrgana i o dziwo, łatwiej przychodzi mi kontrolowanie emocji. Wszelkie negatywne myśli staram się przekuć na lepsze lub po prostu zająć się czymś innym. Układam się od nowa, czuję się podekscytowana czekającymi mnie zmianami - a o to właśnie chodziło.

No i rzecz trzecia. Kojarzycie ten cytat, "When they say you can't, then you have to" ?
To jest właśnie rzecz w tym guście. Poniższy cytat napisał ktoś.. no, ktoś. Kto, jak podejrzewam, czyta. To nie było wymierzone we mnie i nie miało wydźwięku negatywnego w tej osoby intencji. A mimo to, zmotywowało.

"Jesteś ładna. Nie jesteś i nie będziesz modelką na wybiegu. Twoje ciało nie jest doskonałe, choć Twoja praca nad nim jest niewiarygodna, imponująca to obawiam się, że nigdy nie osiągniesz zadowalających Cię efektów. Wiesz czemu tak jest? Nikt nie wie, ale tak skonstruowany jest człowiek. Dlaczego anorektyczki twierdzą, że są grube? Dlaczego ludzie bogaci nie potrafią powiedzieć dość, więcej nie potrzebuję, dam zarobić innym? Właśnie dlatego, że jesteśmy broken, popsuci, niedoskonali. Pamiętaj o tym, łap się tej myśli, oswój się z nią. To tak bardzo ważne w życiu."

Nie zamierzam być doskonała, nie zamierzam być modelką z wybiegów. Ale zamierzam osiągnąć satysfakcjonujące mnie efekty. Czuć się dumna i zadowolona. Udowodnić. Tobie, sobie... Mam nadzieję, że zamiast powątpiewać, będziesz trzymać kciuki?



Kto, co, jak?
No oczywiście, że Albert Kośmider (chyba zaczniesz być oficjalnym trenerem naszej blogosfery ;) ). Rezultaty zmagań jego podopiecznych, jak i sama osoba Alberta wydawała mi się wystarczającą rekomendacją, by zwrócić się właśnie do niego. Albi odpisuje szybko, konkretnie, cierpliwie rozwiewa wątpliwości i odpowiada nawet na najgłupsze pytania. Dostałam od niego plany i garść pożytecznych wskazówek - które były odświeżeniem posiadanej już wiedzy, ale bardzo przydatnym i uzupełniającym pewne wiedzowe niedobory.

Pierwsze wrażenie? Jezu, jak dużo węgli! :)
Faktem jest, że węgli unikałam jak ognia, ograniczając je do minimum i to był pierwszy mój błąd. Unikałam bowiem właśnie tego ognia, który chcąc nie chcąc, pomagać ma w spaleniu tłuszczyku.

Jak już wspomniałam w poście o byciu wiecznym odśrodkowym grubasem, nie jadłam niezdrowo, ale jadłam zbyt duże porcje, co widzę teraz jeszcze bardziej. Śniadania mam co prawda obecnie iście królewskie ale już kolejne posiłki są mniejsze (z naprawdę maleńką kolacją). Miałam ogromne obawy co do tego, czy nie będę chodziła głodna (bo, jak to mawia kolega Wojcieszek, ja zwykłam jeść DUŻO. Zielonego, zdrowego, ale DUŻO). Tu jem zielonego mniej, generalnie warzywa z lodówki wystarczają mi na znacznie dłużej, ale dzięki odpowiedniemu rozmieszczeniu makroskladników, nie ssie mnie w dołku i nawet po minikolacji czuję się syta.

Kolejnym błędem, który popełniałam, było zdecydowane przeładowanie treningów z niedostateczną regeneracją. Każdy trening mocno nadwyręża nie tylko mięśnie, ale również układ nerwowy. Gdy porównuję plan od Alberta i swoje wcześniejsze treningi, widzę, że nie dawałam sobie szans na właściwą regenerację (i tu znów wychodzi z worka, że na innych krzyczę, gdy jest za dużo i za intensywnie, a sama nie potrafiłam nacisnąć "stop", bo musiało być zawsze na maxa, do totalnego odlotu). Co prawda na chwilę obecną nie wiem jeszcze, jak na zaproponowany plan zareaguje moje ciało, ale póki co - podporządkowuję się bez marudzenia. Albert wie, co robi, a ja uciszam ten głosik w głowie, każący mi pocisnąć coś więcej- podokładać ćwiczeń, minut, tabat. Grzecznie robię to, co mam w rozpisce.



Co zdecydowanie robiłam dobrze? Jadłam regularnie (może właśnie dzięki temu, że zazwyczaj pilnowałam godzin posiłków, teraz nie jest to wielkim problemem), używałam właściwych przypraw (bazylia, oregano, chilli, cynamon) oraz, z czym mnóstwo osób ma problem, zawsze piłam duuuuuużo wody i herbat (zielonych, czerwonych, białych i ziołowych; unikam czarnych, stricte owocowe piję również sporadycznie).

Efekty
No, po pierwszych paru dniach ciężko mówić o efektach ;)
Na pewno jednak dużo lepiej się czuję, głównie psychicznie. Nie chodzę głodna, więc i humor dopisuje (pomimo paskudnego kaszlu i lekkiego zakatarzenia, więc podejrzewam, że gdy wyzdrowieję, zaczniecie na mój widok rzygać tęczą). Redukcję rozpoczęliśmy całkiem wysokim progiem kalorycznym, zatem w razie czego będzie z czego ciąć.
I szaleńczo podoba mi sie szykowanie pudełek na kolejne dni. Szczerze! Jaka to jest oszczędność czasu! Przygotowanie posiłków na dwa dni zajmuje około godziny. Wszystko jest dokładnie odmierzone, odważone, spakowane do pudeł i wystarczy sięgnąć do lodówki, zerkając na odpowiedni numerek.



Nie ciągnie mnie do słodyczy ani przegryzania (no dobra, słodycze i tak jadłam głównie przy okazji wizyt u rodziców, więc rzadko, ale masło orzechowe, same orzechy i kabanosy to już zupełnie inna bajka; na szczęście orzechy mam we właściwej ilości w rozpisce a na kabanosy i masło po prostu nie patrzę :P ).

Jestem dobrej myśli i oczywiście, będę apdejtować sytuację. Jestem pewna, że efekty będą - bo i ja zmotywowana, i Alberta zawieść nie mogę, no i mam coś do udowodnienia...

Formo życia, nadchodzę! :D

PS. Jedną z fraz kluczowych, po którym ktoś trafił na mego skromnego bloga, jest "bieganie wzdyma". Ale, że... co?! :D


19 komentarzy:

  1. Kabanosy są strasznie podstępne ;) też staram się na nie nie patrzeć, ale czasami tak bardzo kuszą :P

    OdpowiedzUsuń
  2. życzę powodzenia! mało kto lubi redukcję :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Do boju dziewczyno! Trzymam kciuki i jak coś to pisz do mnie na PRIV - będziemy kombinowali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj, trzymaj, przydadzą się jak przyjdzie pierwszy kryzys ;)

      Usuń
  4. Dużo węglowodanów ile to jest? Czy możesz podać % BTW?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są to wartości na kilogram masy ciała, a to już tajemnica :) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Jak powiedział Albert ;)
      Ponadto ich jest dużo w porównaniu z tym, co serwowałam sobie wcześniej. Wszystko jest kwestią punktu odniesienia :)

      Usuń
  5. Najważniejsze, że udało się wyłapać błedy. Głód niestety niweczy nawet najbardziej waleczne wysiłki. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D Dobrze, że nie jestem na tej redu głodna, więc jets szansa, że się nic nie zniewczy :)

      Usuń
  6. Powodzenia! :) Redukujemy razem :D U mnie 3 tydzień dobiega końca :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nie jestem z tym sama :D
      Również powodzenia :*

      Usuń
  7. Piszesz, że zmniejszyłaś teraz liczbę treningów, tzn do ilu konkretnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5. Wcześniej było podobnie, 5-8, ale zmieniła się raczej ich struktura i czas jaki na nie poświęcam. Wysiłek wkładany w ćwiczenia jest adekwatny do czasu, jaki potrzebny jest na regenerację, co wcześniej dość mocno kulało.

      Usuń
  8. Zawsze będę trzymał za Ciebie kciuki

    OdpowiedzUsuń