Zjawisko hejtu, trollingu itd. jest w dobie wirtualizacji
rzeczywistości, gospodarki i relacji międzyludzkich jest powszechnie znane.
Internet to naprawdę potężne narzędzie, stał się dźwignią handlu, nośnikiem
reklamy, źródłem informacji. Fakt, że przeszłam większość mojej ścieżki
edukacyjnej bez dostępu do przeróżnych portali wydaje się wręcz kosmiczny –
dziś poza biblioteką wyposażoną w takie, a nie inne pozycje, mogę wykupić dostęp
do edycji wirtualnych i znacznie poszerzyć źródła.
Taki szeroki dostęp do… do wszystkiego daje ludziom pewną
swobodę. Niestety, daje im również możliwość wyrażania swoich opinii (tzn.
wyrażanie opinii jest ok, ale forma bywa już odrzucająca), które nie zawsze są
miłe, a często wręcz bardzo nieprzyjemne i z tym się chyba każdy zgodzi.
Sądzę
jednak, że słowo „hejt” jest dziś zdecydowanie nadużywane i wytłumaczę to na
zasadzie właśnie fit-światka. Tu panuje kult ciała. Czy tego chcemy czy nie, największe
przyciąganie mają sześciopaki z wystającym spod dresów paskiem galotków od
Calvina Kleina. Taki jest trend i choć zdarzają się tu podejścia odmienne,
takie jak trenowanie dla sprawności, zdrowia, siły czy po prostu dobrego
samopoczucia, to jednak stanowią dość niewielki odsetek jeśli spojrzeć
całościowo na fit blogi, instagramy czy fanpage na facebooku. Jedni wybierają
sobie jako ścieżkę promocji prezentowanie sylwetki i ćwiczeń, inni dodatkowo
sprzedają swoją prywatność, bo nie od dziś wiadomo, że ona przyciąga rzesze
podglądaczy. Takie profile przyciągają też najwięcej komentujących z różnych
parafii.
Osoby mające tysiące odbiorców często same siebie stawiają
na piedestale. Dostają setki komentarzy pod tytułem „Kocham Cię, uwielbiam Cię
oglądać, jak zwykle petarda, motywujesz” etc. Wystarczy jeden komentujący, który
nie pieje z zachwytu, i taka osoba z miejsca zostaje nazwana szydercą, zachęcona
do odlajkowania i pójścia precz, często kończy się też banem. I nie jest ważne,
że osoba ta napisała komentarz konstruktywny i niebezpodstawny. Od razu rzesze
zwolenników szczują, a i często osoba komentowana obrusza się i odpowiada w
sposób niemiły i wulgarny. I o ile w przypadku typowego hejtu, wulgarnych i
chamskich odzywek jestem w stanie banowanie i odcięcie się zrozumieć (choć moim
zdaniem ban czy usunięcie komentarza wystarczy, nie ma powodu zniżać się do
pewnego poziomu), to w innych przypadkach niektóre osoby powinny pamiętać, że
zamieszczając publicznie jakieś posty, filmiki, mogą spodziewać się zwrócenia
uwagi na to czy owo. Zamiast od razu jeżyć się i pyskować, warto byłoby po
prostu grzecznie odpowiedzieć i wziąć pod uwagę również i takie opinie.
Post ten inspirowany jest pewną sytuacją, w której sama
brałam udział. Pewna fit-para wrzuciła wspólne zdjęcie, dość niekorzystne dla
Niego, po czym posypało się kilka komentarzy na ten temat. Nawet bardziej
żartobliwych, niż dokuczliwych. ON zabrał głos, i był to głos nabzdyczonego
bufona, który każdego, kto się nie zachwycał, odsyłał do diabłów. Skomentowałam
wówczas, że zdjęcie jest po prostu mniej trafione, ale o wiele gorsze niż
zdjęcie są odzywki owego pana. Odpowiedź? „Ojej, chyba się zabiję” – klasa sama
w sobie, prawda? ;) a był to zdecydowanie najmilszy komentarz owego pan w tej
dyskusji, więc powinnam chyba poczuć się wyjątkowo. A znam sytuacje, gdzie ludzie potrafią odpowiedzieć grzecznie,
kulturalnie, czasem prześmiewczo, ale wciąż nie będąc bufonem.
Reasumując.
Konstruktywna, wyrażona kulturalnie krytyka nie jest hejtem.
Zwrócenie komuś uwagi na wulgarność czy prostactwo nie jest
hejtem.
Za kwestię sporną (choć nie do końca) uważam napisanie komentarza w stylu „Nie podoba
mi się, za bardzo męska” czy „Mogło wyjść lepiej” pod zdjęciem czyjejś sylwetki czy zrobionej samodzielnie rzeczy, w którą włożył masę pracy. Niby wyrażamy swoje
zdanie i mamy do tego prawo, ale czy naprawdę jest to konieczne? Jedyne, co w
ten sposób można zrobić, to wbić komuś szpilkę i odebrać nieco radości. Po co?
Nie podoba mi się, to idę dalej. Ja również nie podobam się
sporej rzeszy ludzi, a nie dostaję milionów hejtów, że jak w ogóle mogę
zajmować się fitnessem, ćwiczeniami, że matkojedyna jakie ona ma krzywe nogi
czy uśmiecha się jak niepełnosprytny konik pony na ecstasy. Wynika to też
pewnie stąd, że grono moich odbiorców jest znacznie mniejsze, więc i typowych
hejterów nie przywiewa w moje zakątki internetów :)
Uważam jednak niezmiennie, że rzucanie się, obruszanie i wyzywanie za każde słowo, które nie wyraża uwielbienia, jest brakiem klasy. A taką „szkarłatną
literę” zarozumiałego bufona można sobie dorobić na naprawdę długi czas i trudno ją później zmyć.
Więc trochę dystansu – i wszystko będzie dobrze :)
Zobacz również: Recenzje siłowni #2 - Fun Fit II Stadion Wrocław | Transformers czyli maszyny czy wolne ciężary? | Trening rano czy wieczorem? Moja retrospekcja.
Zobacz również: Recenzje siłowni #2 - Fun Fit II Stadion Wrocław | Transformers czyli maszyny czy wolne ciężary? | Trening rano czy wieczorem? Moja retrospekcja.
Zgadzam się z Tobą. Obserwuję kilka dość znanych blogerek na yt. Bardzo rzadko komentuję ich vlogi, ale często przegladam komentarze pod filmami. I tak jak piszesz, jeśli są niepochlebne (zaznaczam, ze nie chamskie) to zostają z pogardą odebrane przez właścicielkę kanału. Śmieszy mnie to jak ludzie staja się zarozumiali i zaczynają gwiazdorzyć, gdy uzbiera im się spora liczba "subów". Za mało dystansu do siebie.
OdpowiedzUsuńmagdzidlowy.blogspot.com
Dokładnie tak. Dystans - słowo klucz, którego często ludziom brakuje...
UsuńMasz rację i chyba nawet wiem, którą parę masz na myśli ;) Zacytuję klasyka "z debilami się nie dyskutuje" i dlatego czasem lepiej milczeć. Ja tak robię bardzo często, bo wiem, że jak ruszę taką osobę, to nie ważne, czy mam rację czy nie i tak zaraz zleci się kółko adoracyjne, wyzwie mnie od hejterów, którzy nie mają życia albo mają strasznie okropne życie, gniją w piwnicy itd. W tym momencie to co miałam do powiedzenia nie jest już dla nikogo ważne, ba, nikt już nawet o tym nie pamięta. Dlatego wolę odpuścić i nie nabijać takim osobom komentarzy a tym samym treści (w przypadku blogów).
OdpowiedzUsuńNiestety zauważyłam, że dzisiaj wszystko można podpiąć pod hejt, niestety :/
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie trzeba sobie wcale zasłużyć żeby zostać "zhejtowanym" za byle co.
OdpowiedzUsuńSam się z tym spotkałem niejednokrotnie i takie zachowania trzeba zdecydowanie tępić, nienawiść jest najgorsza.
OdpowiedzUsuń