Zauważyliście, jak w ostatnich czasach negujemy różne
święta? Walentynki to amerykańska komercha, Boże Narodzenie to już nie to samo,
co kiedyś, Halloween to wymysł szatana a zbliżający się Dzień Kobiet to głupie,
komunistyczne święto. Moim zdaniem powinniśmy trochę zluzować i cieszyć się z
okazji do świętowania czy przeżywania takiej, a nie innej rzeczy. No i nie
oszukujmy się – dla kobiet trenujących każda okazja, by dostać parę legginsów
czy treningowy tank top, jest dobra. Chyba, że jest się kobietą nietrenującą –
wówczas nieszczęśnik, najczęściej partner, słyszy najbardziej złowieszcze na
świecie „Uważasz, że jestem gruba?!”* lub „W ogóle mnie nie znasz!”, po czym
rozpoczną się sceny, przy których biedak uzna, że w Piekle Dantego mieli ubaw
jak na niedzielnej karuzeli.
Z kobietami trenującymi jest w kwestii prezentów naprawdę
łatwiej. Jak nie kupisz jej ciuszka na trening, odżywki białkowej lub
miesięcznych dostaw cycków z kurczaka, to ucieszy się też z perfum, kwiatków czy masażu, bo to oznacza, że dostrzegasz w niej tego delikatnego kobiecego
kwiatuszka, a nie tylko koksa z siłowni ;)
Tematem dzisiejszego posta są oczywiście kobiety, a
inspiracją jest zbliżający się Dzień Kobiet. Ja na przykład, mimo
swego słusznego wieku, wciąż jeszcze w pierwszej kolejności myślę o sobie per
dziewczyna, i jak słyszę, że „Jesteś piękną kobietą”, to potrzebuję paru chwil
na przyswojenie, zarówno tej pięknej (ach, gdybyście zobaczyli mnie po
przebudzeniu, albo na kacu, albo gdy mam katar…), jak i kobiety, bo przecież
ja? Kobieta? Taka młoda, niewinna, wciąż bez męża i potomstwa (ale już z
kotem). Przecież heloł, kobiety są DOROSŁE!
Kiedyś, jeszcze na początku studiów, z moją przyjaciółką
Kasią, potrafiłyśmy snuć piękne wizje, jak to za kilka lat będziemy prawdziwymi
kobietami z klasą. Będziemy codziennie nosić piękną bieliznę, co tydzień
chodzić do kosmetyczki, a nawet gdy siedząc same w domu zostaniemy zaskoczone
niespodziewaną wizytą, w głowie gościa rozlegnie się „ach, jaka bogini!” (jeśli
to facet) lub „głupia s..a, jak ona to robi?!” (jeśli to kobieta). Tymczasem
wiemy jak to wygląda. Na przykład teraz siedzę w piżamie, włosy mam zebrane w
niewiadomoco, bo fryzurą tego nazwać nie można, jeśli ktoś zaskoczy mnie wizytą
– nie otworzę, i generalnie mogę o sobie pomyśleć wiele, ale „klasa” wśród tego
nie wystąpi.
Ponadto zawsze sądziłam, że jak już będę tą prawdziwą,
dorosłą kobietą, będę szaleńczo pewna siebie, a jednocześnie dobra, łagodna i
wyrozumiała, będę ludziom udzielać mądrych, życiowych rad i generalnie będę
mieć to „coś”. Tymczasem jestem nadal sobą - trochę niezrównoważoną, z różnymi
fobiami, łagodna i wyrozumiała bywam – ale równie często jestem krnąbrna,
uparta i złośliwa. Ot, kobieta zmienną jest! 😅
I tak naprawdę… Wcale nie mam z tego powodu wielkich
wyrzutów sumienia, bo chyba z wiekiem nauczyłam się, że wyobrażenia sprzed lat
nijak mają się do rzeczywistości. Nie każda trzydziestolatka musi być zamężna,
nie każda musi czuć się świetnie w szpilkach, nie każda musi umieć gotować i
czuć się panią domu, a dorosłość jest mówiąc oględnie przereklamowana.
Kobiecość ma naprawdę bardzo różne oblicza. To, że nie
wpasowuję się w czyjeś standardy oczekiwań, że nigdy nie będę kurą domową, że
nie noszę szpilek i wolę sztangę od zumby, nie oznacza, że nie mogę czuć się
jednak tą prawdziwą, dorosłą kobietą (przynajmniej czasami ;) ).
Tekst ten w sumie nie ma jakiegoś szczytnego celu, należy
potraktować go z przymrużeniem oka, a wszystkim dziewczynom i kobietom życzę
pewności siebie, mnóstwo uśmiechu i tego poczucia, które miałyśmy, gdy w wieku
nastu lat wtórując Spice Girls krzyczałyśmy wniebogłosy „Girl poweer!”😀 Ach, no i pokochajcie
swoje boczki. Nie na darmo nazywają się ”love handles”, if you know what i mean… 😈
*Jeśli jest, zaprzeczaj. Jeśli nie jest, zaprzeczaj. Albo
najlepiej ratuj się ucieczką, ona i tak usłyszy co chce. W żadnym wypadku nie
odpowiadaj „Nawet jeśli, to przecież mi i tak się podobasz”. To jakbyś sam wbił
sobie gwóźdź do trumny.
Zgadzam się, że zaczynamy patrzeć na święta co raz bardziej negująco. A przecież one są po to by świętować:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - więcej luzu i cieszmy się, że są okazje :)
Usuńto prawda, ludzie nie potrafią już po prostu świętować - sama złapałam się na tym, że stwierdziłam że kurczę tyle czasu mi ucieka przez te święta i jeżdżenie po rodzinie, a mogłabym posiedzieć i popracować....wiem głupie :)
UsuńTeż mnie to drażni, zamiast się cieszyć, że jest dodatkowy powód do wyjścia, spotkania z przyjaciółmi to niektórzy ciągle narzekają.
OdpowiedzUsuńPodobno kobiety dojrzewaja psychicznie kolo 36lat,a faceci jeszcze pozniej...wiec sie nie przejmuj Izoldo.I tak uwazam,ze o ile potrafimy sie my plec slaba?? doskonale sie wspierac,tak i umiemy sie nawzajem niszczyc.No kto Ci zlosliwie dogryzie i potepi jak nie kolezanka.A jesli pomiedzy stoi facet..to zapomnij o jakiejkolwiek solidarnosci. 😂 Model o rodzinie i dzieciach jak i zycie jest zdecydowanie przereklamowany.Koty gora..no to wesolych swiat kobiet kochana dziewczyno 😘
OdpowiedzUsuńPrzez wiele lat próbowałam diet, zaczynając od Dukana, po kopenhaską i south beach i inne cuda, nie wspominając o tabletkach na odchudzanie. Efekty raz były, a raz nie, ale rozregulowałam sobie całkowicie metabolizm i zdrowie też. Nie idźcie taką drogą, jest tylu fachowców dzisiaj, którzy potrafią pomóc także leniom, jak i osobom chorym np. na Hashimoto. Lepiej dwa razy pomyśleć i wybrać dobrego dietetyka online
OdpowiedzUsuńbardzo fajny wpis :D będe śledziła na bieżąco twoje posty
OdpowiedzUsuńsuper post, bardzo fajnie się czyta twoje wpisy
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Sama przetestowałam wiele różnych diet. I chociaż nie chcę schudnąć dużo, to mimo to zawsze wracało to, co udało mi się zrzucić.
OdpowiedzUsuń