poniedziałek, 6 marca 2017

Być kobietą

Teksty o babskiej tematyce poruszane są tu dość regularnie, ale mam nadzieję, że i panowie znajdą w nim coś pożytecznego.

Zauważyliście, jak w ostatnich czasach negujemy różne święta? Walentynki to amerykańska komercha, Boże Narodzenie to już nie to samo, co kiedyś, Halloween to wymysł szatana a zbliżający się Dzień Kobiet to głupie, komunistyczne święto. Moim zdaniem powinniśmy trochę zluzować i cieszyć się z okazji do świętowania czy przeżywania takiej, a nie innej rzeczy. No i nie oszukujmy się – dla kobiet trenujących każda okazja, by dostać parę legginsów czy treningowy tank top, jest dobra. Chyba, że jest się kobietą nietrenującą – wówczas nieszczęśnik, najczęściej partner, słyszy najbardziej złowieszcze na świecie „Uważasz, że jestem gruba?!”* lub „W ogóle mnie nie znasz!”, po czym rozpoczną się sceny, przy których biedak uzna, że w Piekle Dantego mieli ubaw jak na niedzielnej karuzeli.
Z kobietami trenującymi jest w kwestii prezentów naprawdę łatwiej. Jak nie kupisz jej ciuszka na trening, odżywki białkowej lub miesięcznych dostaw cycków z kurczaka, to ucieszy się też z perfum, kwiatków czy masażu, bo to oznacza, że dostrzegasz w niej tego delikatnego kobiecego kwiatuszka, a nie tylko koksa z siłowni ;)



Tematem dzisiejszego posta są oczywiście kobiety, a inspiracją jest zbliżający się Dzień Kobiet. Ja na przykład, mimo swego słusznego wieku, wciąż jeszcze w pierwszej kolejności myślę o sobie per dziewczyna, i jak słyszę, że „Jesteś piękną kobietą”, to potrzebuję paru chwil na przyswojenie, zarówno tej pięknej (ach, gdybyście zobaczyli mnie po przebudzeniu, albo na kacu, albo gdy mam katar…), jak i kobiety, bo przecież ja? Kobieta? Taka młoda, niewinna, wciąż bez męża i potomstwa (ale już z kotem). Przecież heloł, kobiety są DOROSŁE!


Kiedyś, jeszcze na początku studiów, z moją przyjaciółką Kasią, potrafiłyśmy snuć piękne wizje, jak to za kilka lat będziemy prawdziwymi kobietami z klasą. Będziemy codziennie nosić piękną bieliznę, co tydzień chodzić do kosmetyczki, a nawet gdy siedząc same w domu zostaniemy zaskoczone niespodziewaną wizytą, w głowie gościa rozlegnie się „ach, jaka bogini!” (jeśli to facet) lub „głupia s..a, jak ona to robi?!” (jeśli to kobieta). Tymczasem wiemy jak to wygląda. Na przykład teraz siedzę w piżamie, włosy mam zebrane w niewiadomoco, bo fryzurą tego nazwać nie można, jeśli ktoś zaskoczy mnie wizytą – nie otworzę, i generalnie mogę o sobie pomyśleć wiele, ale „klasa” wśród tego nie wystąpi.


Ponadto zawsze sądziłam, że jak już będę tą prawdziwą, dorosłą kobietą, będę szaleńczo pewna siebie, a jednocześnie dobra, łagodna i wyrozumiała, będę ludziom udzielać mądrych, życiowych rad i generalnie będę mieć to „coś”. Tymczasem jestem nadal sobą - trochę niezrównoważoną, z różnymi fobiami, łagodna i wyrozumiała bywam – ale równie często jestem krnąbrna, uparta i złośliwa. Ot, kobieta zmienną jest! 😅

I tak naprawdę… Wcale nie mam z tego powodu wielkich wyrzutów sumienia, bo chyba z wiekiem nauczyłam się, że wyobrażenia sprzed lat nijak mają się do rzeczywistości. Nie każda trzydziestolatka musi być zamężna, nie każda musi czuć się świetnie w szpilkach, nie każda musi umieć gotować i czuć się panią domu, a dorosłość jest mówiąc oględnie przereklamowana. 

Kobiecość ma naprawdę bardzo różne oblicza. To, że nie wpasowuję się w czyjeś standardy oczekiwań, że nigdy nie będę kurą domową, że nie noszę szpilek i wolę sztangę od zumby, nie oznacza, że nie mogę czuć się jednak tą prawdziwą, dorosłą kobietą (przynajmniej czasami ;) ).
Tekst ten w sumie nie ma jakiegoś szczytnego celu, należy potraktować go z przymrużeniem oka, a wszystkim dziewczynom i kobietom życzę pewności siebie, mnóstwo uśmiechu i tego poczucia, które miałyśmy, gdy w wieku nastu lat wtórując Spice Girls krzyczałyśmy wniebogłosy „Girl poweer!”😀 Ach, no i pokochajcie swoje boczki. Nie na darmo nazywają się ”love handles”, if you know what i mean… 😈


*Jeśli jest, zaprzeczaj. Jeśli nie jest, zaprzeczaj. Albo najlepiej ratuj się ucieczką, ona i tak usłyszy co chce. W żadnym wypadku nie odpowiadaj „Nawet jeśli, to przecież mi i tak się podobasz”. To jakbyś sam wbił sobie gwóźdź do trumny.

9 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że zaczynamy patrzeć na święta co raz bardziej negująco. A przecież one są po to by świętować:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - więcej luzu i cieszmy się, że są okazje :)

      Usuń
    2. to prawda, ludzie nie potrafią już po prostu świętować - sama złapałam się na tym, że stwierdziłam że kurczę tyle czasu mi ucieka przez te święta i jeżdżenie po rodzinie, a mogłabym posiedzieć i popracować....wiem głupie :)

      Usuń
  2. Też mnie to drażni, zamiast się cieszyć, że jest dodatkowy powód do wyjścia, spotkania z przyjaciółmi to niektórzy ciągle narzekają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno kobiety dojrzewaja psychicznie kolo 36lat,a faceci jeszcze pozniej...wiec sie nie przejmuj Izoldo.I tak uwazam,ze o ile potrafimy sie my plec slaba?? doskonale sie wspierac,tak i umiemy sie nawzajem niszczyc.No kto Ci zlosliwie dogryzie i potepi jak nie kolezanka.A jesli pomiedzy stoi facet..to zapomnij o jakiejkolwiek solidarnosci. 😂 Model o rodzinie i dzieciach jak i zycie jest zdecydowanie przereklamowany.Koty gora..no to wesolych swiat kobiet kochana dziewczyno 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez wiele lat próbowałam diet, zaczynając od Dukana, po kopenhaską i south beach i inne cuda, nie wspominając o tabletkach na odchudzanie. Efekty raz były, a raz nie, ale rozregulowałam sobie całkowicie metabolizm i zdrowie też. Nie idźcie taką drogą, jest tylu fachowców dzisiaj, którzy potrafią pomóc także leniom, jak i osobom chorym np. na Hashimoto. Lepiej dwa razy pomyśleć i wybrać dobrego dietetyka online

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo fajny wpis :D będe śledziła na bieżąco twoje posty

    OdpowiedzUsuń
  6. super post, bardzo fajnie się czyta twoje wpisy

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobry wpis. Sama przetestowałam wiele różnych diet. I chociaż nie chcę schudnąć dużo, to mimo to zawsze wracało to, co udało mi się zrzucić.

    OdpowiedzUsuń