Co zrobić, by jednak pozostać w pełni entuzjazmu i energii do działania? Oto moje sposoby.
1) Motywujące obrazki.
Te znajduję gównie na tumblrze i pintereście, marnotrawiąc długie godziny na zachłannej zazdrości o wszystkie te pięknie umięśnione, gibkie ciała, bez cienia cellulitu, rozstępów i tłuszczu. Muszę oddać sprawiedliwość tumblrowi, który zastawia mniej pułapek - wyszukując bloga pro fitnessowego skupiam się na tematyce pro fitnessowej. Pinterest podstępnie atakuje mnie widokiem ciast, babeczek i ton innych słodyczy. Nie bez przyczyny często widzi się zdania typu "Drogi Pintereście, dzięki Tobie mam ochotę cały dzień ćwiczyć jak szalona i całą noc żreć torty jak prosię". Czy jakoś tak ;) Przykłady takich tumblrowych motywacji można znaleźć np. TU, TU i TU. Pooglądacie, włączy się try "też tak chcę" i ZWOW Zuzki leci jak strzała.
2) Motywujące zdania.
Jakkolwiek głupie Wam by się to nie wydawało, wszystkie frazy typu "Stay strong", "Just do it.", "Nie mówię, że będzie łatwo, ale na pewno będzie warto", "Work for it!" czy "Wake up with determination, go sleep with satisfaction" - naprawdę pomagają. Można je wymyślać samemu, można je znaleźć na różnych blogach - między innymi na tych, o których wspomniałam wcześniej w kontekście obrazków.
3) Ludzie, którym się udało.
Czyli wszystkie te before and afterowe zdjęcia, progray telewizyjne w stylu "Extrememe makeover - weight loose edition", programy Jillian Michaels, "Down Size Me" i inne perełki. Dzięki nim wiesz, że skoro udało się innym, to nic nie stoi na przeszkodzie, by udało się i Tobie. W końcu, jak wspomniałam, nie będzie łatwo, ale będzie warto.
4) Wizualizacje.
To działa na dwa sposoby, moim zdaniem równie skuteczne. W jednym wypadku wizualizacje celu, jaki chcemy osiągnąć. Patrzymy w lustro, widzimy, że to jeszcze nie to i lecimy dalej. Druga sprawa, pomocna zwłaszcza na zakupach (bardzo przydatna, by nie wkładać do koszyka kolejnego batonika ;) ), wyobrażamy sobie siebie w rozmiarze bardzo wiele iksów i L*, siedzących na plaży w bikini/slipkach i zajadających kolejnego pączka. Efekt murowany, mi się od razu odechciewa rozpusty.
5) Wsparcie rodziny i przyjaciół.
Oraz różnych grup wsparcia, na facebooku, blogach, forach, w życiu wirtualnym i rzeczywistym. To nic nowego, wsparcie ze strony innych ludzi to potężny bodziec motoryczny (i "jesteś wariatką" się do niego nie zalicza, chyba, że ktoś to sobie przetłumaczy na pozytywne szaleństwo - tak jak ja ;) ). Działając grupowo mamy dużo większe szanse na sukces, i to zarówno dzieląc się swoimi sukcesami jak grzeszkami - publiczne przyznanie się do nich sprawia, że odczuwamy większy nacisk na ich unikanie. Z kolei dzieląc się swoimi małymi sukcesami sami wywieramy na siebie pewną presję, by nie zaniżać poprzeczki.
Powodzenia! :)
*Od razu powiem, żeby nie było niejasności. Nie mam nic do ludzi wieloiksowo elowych. Mogą być mądrzy, zabawni, mieć fantastyczną osobowość i niesamowity charakter. Nie zaprzeczam. Jedna ich ciało to już zupełnie inna kwestia - doprowadzając się do wagi dwustukilowej robią sobie zwyczajną krzywdę i to już zakrawa nie tylko problem natury estetycznej, ale także medycznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz