Gdy na ekrany kin swojego czasu weszła polska produkcja
(filmem bym tego nie nazwała) „Jak się pozbyć cellulitu”, miałam szczerą
nadzieję, że okaże się choć nieco pomocna – wszak cellulit to zmora i
siła nieczysta stworzona przez Naturę ze zwykłej złośliwości – jakbyśmy nie
miały dosyć problemów z robieniem kariery, pilnowaniem dzieci, odchudzaniem i
innymi wyczerpującymi czynnościami. Produkcja oczywiście okazała się kupą, a
chwytający panie ze serce tytuł nijak się ma do treści owej rzeczy.
Można oczywiście rozbić świnkę skarbonkę i pobiec do salonu
kosmetycznego, w którym wejdziemy do kosmicznej maszyny, zmieniającej naszą
pomarańczową skórkę w gwiezdny pył. Efekty ponoć są zaskakujące, aczkolwiek
drobny druczek na ulotce informuje, że skuteczność potwierdzona jest na,
powiedzmy 70%, więc niestety ryzykujemy, że pomimo wydania ciężko uciułanych
peelenów/euro/funtów, znajdziemy się w gronie tych 30% nieszczęśliwców, których
kosmiczne cuda się nie imają, a cellulit siedzi na tyłku i nic nie robi sobie z
naszych prób jego wyplenienia.
Cellulit to wróg podstępny, w dodatku lojalny wobec właścicielki (uważam za wielką niesprawiedliwość, ze facetów się nie ima!) niczym Lassie, wróci choćby nie wiem co. Jak z nim walczyć?
Cellulit to wróg podstępny, w dodatku lojalny wobec właścicielki (uważam za wielką niesprawiedliwość, ze facetów się nie ima!) niczym Lassie, wróci choćby nie wiem co. Jak z nim walczyć?
Broń numer 1.
Jedzenie.
Eliminujemy tłuste, smażone potrawy, minimalizujemy sól i
kawę (osobiście nie jestem w stanie, ale ponoć się powinno), ograniczamy
słodkości, WYWALAMY z jadłospisu fast-foody, alkohol. Jemy mniejsze porcje, za
to częściej. Naszymi sprzymierzeńcami są owoce, warzywa, produkty bogate w
potas i witaminy z grupy B (czyli np. suszone morele, migdały, banany, orzechy
włoskie, kiełki, jajka, seler, pietruszka). Pijemy dużo wody i zielonej
herbaty. Czyli robimy to, co pomaga nam w zachowaniu szczupłej sylwetki,
okazuje się, ze tym samym walczymy z pomarańczową skórką.
Broń numer 2. Sport.
Ćwiczenia ujędrniające i rzeźbiące sylwetkę. Głównie te siłowe, wypady, przysiady, wymachy nóg, ćwiczenia z hantlami, brzuszki . Ponoć są najlepsze. Dobrze sprawdza się też joga i pilates.
Ćwiczenia ujędrniające i rzeźbiące sylwetkę. Głównie te siłowe, wypady, przysiady, wymachy nóg, ćwiczenia z hantlami, brzuszki . Ponoć są najlepsze. Dobrze sprawdza się też joga i pilates.
Broń numer 3.
Kosmetyki i masaże.
Tu oczywiście też można zaryzykować i zostawić w drogerii połowę pensji. Osobiście uważam,
że ich sekret i tak tkwi głównie w komplementarności z pozostałymi rodzajami
antycellulitowej broni, oraz z systematyczności. Maźnięcie ud dwa razy w
tygodniu nie wystarczy – warto uzbroić się w pokłady silnej woli, i choćby się
paliło i waliło, smarować dwa razy dziennie, masując, uciskając i wałkując
niechciane wybrzuszenia. Bardzo lubię balsamy termoaktywne, po ich aplikacji
mam wrażenie, jakby cellulit się wręcz wypalał – takie wizualizacje są bardzo
pomocne ;) Lubię te z firm Eveline i Dax Cosmetix. Nie polecam zaś Bielendy.
Warto, oprócz balsamów, stosować także peelingi raz na dwa-trzy dni. Można skorzystać z profesjonalnych kosmetyków, a można po wykorzystać fusy kawowe – działają cuda. Połączyć je trzeba z oblewaniem skóry naprzemiennie ciepłą i lodowatą wodą – te „przyjemności” działają bardzo ujędrniająco. Masażyści polecają poza tym masowanie bańką chińską – nie mam doświadczenia w kwestii ich stosowania. Moja pani masażystka prezentowała mi krótko jej działanie i wyglądało niezbyt skomplikowanie, warto zatem spróbować. Uwaga – trochę boli.
Antycellulitowy desant
powinien zawierać cały arsenał broni – wtedy okaże się skuteczny.Warto, oprócz balsamów, stosować także peelingi raz na dwa-trzy dni. Można skorzystać z profesjonalnych kosmetyków, a można po wykorzystać fusy kawowe – działają cuda. Połączyć je trzeba z oblewaniem skóry naprzemiennie ciepłą i lodowatą wodą – te „przyjemności” działają bardzo ujędrniająco. Masażyści polecają poza tym masowanie bańką chińską – nie mam doświadczenia w kwestii ich stosowania. Moja pani masażystka prezentowała mi krótko jej działanie i wyglądało niezbyt skomplikowanie, warto zatem spróbować. Uwaga – trochę boli.
Spocznij!
Ja zawsze staram się dbać o swoje ciało, i najczęściej to kupuję dobre kosmetyki ale te na naturalnych składnikach. A cellulit u mnie jakoś nie moge się go pozbyć, ale twój wpis uświadomił mi wiele i bardzo mnie zaciekawił. Teraz wiem jak podejść do tego wszystkiego, i jak zacząć z tym walczyć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń