Przyszła majówka, postanowiłam podzielić się zdjęciami, a tymczasem przyszło również kilka wiadomości do Lets FIT Together i zdjęcia poczekają na kolejny post, zaś ja tu jestem zmuszona wyrazić swoje skromne zdanie. Temat? Jak w tytule. Wypowiadałam się o tym wielokrotnie na fejsbuczkowym forum, ale to umyka gdzieś tam w cyberprzestrzeni, więc rozwijam temat tu - nie zginie, a będę mogła go wyciągać na światło dzienne od czasu do czasu.
W świecie społecznościówek liczba like'ów i followerów do rzecz dla danej strony kluczowa. Tak uczą wszelkie poradniki marketingu społecznościowego, wieści z Newsletterów PR-owych i innych cudów obeznanych w temacie. Nie śmiem się z tym sprzeczać.
Dla mnie każdy "like", jaki dostaję na facebooku, każdy komentarz zostawiony na blogu, każdy kolejny obserwator, jest powodem do radości i pewnej dumy. Oto ktoś zechciał mi zaufać, uważa, że mam coś wartościowego do przekazania i chce podążać ze mną fit-ścieżką.
Za każdy wyraz sympatii i zaufania szalenie dziękuję - bo dzięki Wam chce mi się dalej działać :) Lowja :)
W miarę jednak, jak rośnie ilość czytelników, rośnie tez ilość wiadomości, w których nowo powstałe strony proszą o udostępnienie. Ba! strony mające po parę tysięcy lików piszą z prośbą o udostępnienie kusząc "mi się opłaci i Tobie też". Po czym wchodzę na stronę, a tam albo poziom, do którego się trzeba schylić, albo same obrazki wrzucane w ilości hurtowej i zero treści, albo w ogóle nie wiadomo co. Zgroza mnie tez ogarnia, bo zdarza się, ze na stronach, które dotąd lubiłam widzę pod
"udost?" odpowiedź "ok, ale Ty najpierw". Serio? Aż tak bardzo zależy Wam na klikalności..? Bo moim zdaniem dobry blog lub fanpejdż jednak broni się treścią. Nie ilość, a jakość, prawda?
Udostępniając taką stronę moim czytelnikom, niejako się pod nią podpisuję... i dlatego chcę po raz kolejny podkreślić, że nie wchodzę w takie układy. Idąc jednak za tropem Maćka, o którym będzie i niżej, chciałabym udostępnić Wam kilka fanpejdży, na które naprawdę lubię zaglądać. Listę blogów macie na dole mojego, z prawej strony - więc siłą rzeczy, je również polecam. Część z fanpejdżowiczy również blogi posiada, ale nie każdy - jednak bez względu na stan blogoposiadania potrafią nieźle zmotywować.
To są ludzie, którzy mnie motywują, inspirują, których darzę sympatią i polecam z całego serca. Trochę ich jest :) Od razu zaznaczam, że
a)
kolejność jest przypadkowa,
b) to, że jakiegoś fanpejdża tu nie ma nie oznacza, że go nie lubię, nie cenię bądź nie oglądam. Może być, że po prostu obserwuję go dopiero od niedawna? Albo nie zdążyłam jeszcze odwiedzić? Jeśli tak, zaproś mnie do siebie - to traktuję z sympatią i nie odmawiam :)
Przedstawiam Wam, z prawdziwą przyjemnością, moich fi-najulubieńszych :)