poniedziałek, 9 września 2013

Deszcze niespokojne poszarpały świat.

Scenka będzie z życia wzięta, z gatunku tych dla ludzi o mocnych nerwach (ostatnio tego sporo, może jednak przerzucę się na pisanie thrillerów?). Człowiek jest na diecie (nie, to jeszcze nie ten mrożący krew w żyłach element), pilnuje swojego planu treningowego i daje z siebie wszystko podczas ćwiczeń (nie, to dalej nie to) i nagle bach (to to)! Nadchodzi dzień, kiedy odpuszcza sobie trening, daje namówić na pizzę i piwo, a później pożera pół słoiczka nutelli, którą zachomikował na wypadek wojny (wiadomo, wojna to rzecz okropna i mocno nadwątla życiowy optymizm, nutella byłaby elementem podnoszącym na duchu i dodającym energii – osobiście uważam, że każda fabryka nutelli powinna mieć schron gdzie podczas zagrożenia mogliby uciekać ludzie).

Tak czy owak, wylizując słoiczek człowiek zdaje sobie sprawę, jak zgubne były wszystkie jego zaniedbania z tego dnia. Co zrobić? Jak żyć? Przecież ten jeden dzień słabości mocno nadwyręża nasz wizerunek fit herosa (heroiny), oczami wyobraźni już widzimy, jak pierzyna na oponie powiększa swą objętość niczym włosy po użyciu pianki Volume Max Szwackopa czy innego Pantin (pisownia nie jest przypadkowa, jak nie dostanę darmowych próbek to nici z lokowania produktu na moim blogasku, szanowni państwo!); (w tym momencie przepraszam wszystkich moich łysych kolegów, Wy nie wiecie jak to jest. Smuteczek). Niektórzy z nas w szale rozpaczy wyrzucają za okno hantle i podrzucają sąsiadom wszystkie znoszone galotki do ćwiczeń. Wszak to już nie ma sensu.



Otóż, popełniacie wtedy błąd i zamierzam Wam przytoczyć kilka moich mądrych stwierdzeń, które zbawiennie wpłyną na Wasze sumienie.

Stwierdzenie 1: Jedna jaskółka wiosny nie czyni, jedna nutella też Wam od razu nie sprawi, że skoczycie ze dwa rozmiary do góry. Spokojnie. Pomyślcie lepiej o tym, że była pyszna, i że czekolada to warzywo ;)

Stwierdzenie 2: Tak zwane cheat meale są czasem dozwolone (byle nie za często). O dziwo ponoć dodatkowo podkręcają nasz metabolizm, tak mocno przyzwyczajony do zdrowego jedzenia. Grunt to dopilnować, żeby na jednym dniu się skończyło (a jeśli nie skończy? Jeśli to katastrofa na tle sercowym z lodami na każdy posiłek przez tydzień? Cóż... no, dobrze wtedy nie jest, ale nie oznacza to, że zaprzepaszczamy cały nasz tryb życia, po prostu trzeba znów wziąć się w garść, a emocje wyćwiczyć).

Stwierdzenie 3: Odpowiednim treningiem nieco ograniczymy niszczycielską działalność złego dnia. Polecam wtedy interwały, doskonale nakręcające nasz metabolizm na około 48h (lepiej by było przed, ale kryzysu nie da się przecież zaplanować).

Stwierdzenie 4: No dobra, chomikowanie nutelli na wypadek wojny nie jest aż takie mądre, lepiej chomikować batony proteinowe, ale kaman! Jak będą nam fruwać rakiety nad głowami, to nie heja mateja, carpe diem i do przodu, trzeba coś z życia mieć. Coś słodkiego.


Stwierdzenie 5: Nawet fit herosi to tylko ludzie :) Bez paniki, wszystko skończy się jak w bajce Disneya. Może Mufasa nie ożyje, ale za to wujcio Skaza dostanie po dupie.

Stwierdzenie 6 (wynikające poniekąd powyższych, ale ponoć czytają mnie mężczyźni, wielkorotnie podkreślający, że do nich trzeba wprost - więc wolę nie ryzykować, że przywdziewając barwy wojenne zasiądą z piwkiem przed telewizorem, bo Izolda stwierdziła, że tak można): Keep Going. Popełniamy błąd, po czym znów bierzemy tyłek w troki i do roboty. Ot co :)



Do następnego :)

1 komentarz:

  1. bardzo mądre stwierdzenia. wszystkie mi się podobają, ale pierwsze najbardziej! :D

    OdpowiedzUsuń