czwartek, 31 października 2013

Sawła wiwr

No dobra.
Od jednego z czytelników (i jednocześnie serdecznego przyjaciela pozdrawiam ;) ) usłyszałam ostatnio, że na litość bardziej lub mniej boską, o czym ja tu w ogóle piszę? O d.... Maryni za przeproszeniem. Że o burakach? O babci?
No to dzisiaj będzie wprost, drodzy Państwo. Dzisiaj będzie o etykiecie siłownianej. Niby sporo osób już o tym wspominało, ale po obserwacjach na moim własnym gymie sądzę, że warto o kilku sprawach przypomnieć.

1). Na siłownię nosimy ze sobą ręcznik.
Owszem, każdemu może zdarzyć się zapomnieć, i tragedii wtedy nie ma, ale lepiej mieć. Choćby żeby położyć na macie przy rozciąganiu, albo żeby pot nie kapał na bieżnię. Żeby nie było obrzydliwie.

2). Po użyciu maszyny przecieramy ją papierowym ręcznikiem z płynem dezynfekującym.
I tu apel do klubów fitness, które tę kwestię zaniedbują - osobiście nie lubię wchodzić na takie czy inne urządzenie, na którym przed chwilą jakiś pan czy pani woniała intensywnymi ćwiczeniami. Siłownia jest po to, żeby się wściekle zmęczyć i wypocić, ale to nie znaczy, że powinniśmy swoim DNA znaczyć całe terytorium. Nie wycierającym przypominam, że warto zrobić komuś tę przyjemność, klubom nie posiadającym (i tu niegrzecznie wskażę paluchem na nowo powstały obiekt fitness w rodzinnych stronach, wybaczę Wam nie posiadanie piłki lekarskiej, powerbaga, maszyn do nóg, ale braku płynu dezynfekującego - nie) doradzam tę mało kosztowną, ale jakże potrzebną inwestycję.


3). O ile na sportową modę jestem mało odporna i nie mam nic przeciwko temu, żeby każdy się na ćwiczenia stroił, to jednocześnie uważam, że krzywe patrzenie na osobę, która nie przychodzi na siłownię w dresach Nike i butach Reeboka jest nie na miejscu. Sama długi czas ćwiczyłam w szortach kupionych u Chińczyka i butach z Auchan za 9 zł. To nie strój ma tu znaczenie.
Inna sprawa, że pół biustu na wierzchu bądź eksponowanie, hmm.. rowu, to nie jest pożądany widok (choć to pewnie też rzecz gustu, biusty się pewnie co niektórym podobają w każdej sytuacji ;) ).

Źródło: crossfitazo.com

4). Wszyscy, którzy żółwim tempem/ zerowym tempem spacerują (stoją!) na bieżniach, siedzą przy wyciągach etc, z ajfonem w ręce, bardziej pisząc niż ćwicząc i blokując maszyny, życzę, żeby z nich spadli. Odpisać na smsa i wrócić do biegu to jedna sprawa, inną rzeczą jest stać na bieżni 40 minut stukając w klawiaturę, nie zgodzić się na opuszczenie tego stanowiska na rzecz osoby, która naprawdę chce pobiegać, po czym opuścić siłownię nie zrobiwszy nawet jednego ćwiczenia. Sytuację taką miałam okazję obserwować dwukrotnie, za każdym razem denerwowałam się przy tym jak Gargamel na Smerfy, reagując niemal tak:



5). Nie krytykujemy, pomagamy.
Każdy ćwiczy jak może, jeśli widzimy złą technikę, to ewentualnie możemy się delikatnie wtrącić, albo pomóc pani, która zagubiona głowi się nad konsolą bieżni, bez skutku wypatrując instruktora, prężącego właśnie biceps przy jakiejś Pameli.
To, jaki kto robi trening, nie powinno nas aż tak bardzo obchodzić (i szczerze mówiąc - z mojego doświadczenia wynika, że mało ko przejmuje się innymi, każdy robi swoje :) ), chyba, że wprowadzamy element rywalizacji (serdecznie pozdrawiam pana ze stepperka obok, który wczoraj dał z siebie wszystko widząc, jak drałuję interwałem z obciążeniami 6 i 26 ;) ) i nas to jakoś motywuje.

6). Nie krytykujemy x2
Pisałam o tym już wcześniej, napiszę po raz drugi. Prymitywom, którzy wyśmiewają się z osób przy tuszy, ćwiczących na siłowni, mówimy stanowcze NIE. Ta osoba walczy o lepszą wersję siebie i być może za rok będzie mieć kaloryfer, o którym Ty będziesz tylko marzyć. Takie wyśmiewanie się świadczy o braku dobrego wychowania i niskim poziomie inteligencji, człowieczeństwa i wszystkiego, w co taką prymitywność można wpisać. Tak sądzę.

Źródło: sydfithealth.ca

7). Odkładamy sprzęt na miejsce.
To naprawdę ułatwia wiele, jeśli odłożysz hantle/sztangę na stojak, wrzucisz piłkę do boxu i odwiesisz matę na haki. Minimum wysiłku, a primo, nie bałaganisz, secundo - oszczędzasz czas tych, którzy muszę później tracić długie minuty na wędrówkę po klubie w celu znalezienia piłki lekarskiej czy hantla do pary. Dotyczy to również ściągania założonych na sztangę talerzy, nie każdy robi deadlifta ze 140 kilogramowym obciążeniem. Niektórym wystarczy 20 i są bardzo szczęśliwi, gdy nie muszą najpierw pozostałych 120 odnosić na miejsce po kimś innym.

8). Antyperspirant i czyste ciuchy. Czy to naprawdę trzeba tłumaczyć...?



No. Dziś było na poważnie i wcisnęłam tylko jednego kotka ;) Ufff.

*Odnośnie opisu postu, dla tych, którzy nie wiedzą na czym polega zestawienie menela, jasnikiowca i Brada Pitta:

Źródło widać, ale gwoli ścisłości: pudelek.pl

Dla spragnionych pisaniny nieco bardziej na około, zachęcam do poczytania:
Babciu, a dlaczego masz taką wielką lodówkę?  |  Big Bang Theory  |  Alejandro, Alejandro...! (to o buraku)

2 komentarze:

  1. Jako miłośniczka biegania, irytuje mnie sytuacja, kiedy ze względu na porę, pogodę, chcę pobiegać na bieżni. Jednak w tym momencie większość maszyn jest okupowana przez "chodzące" plotkary, które zwyczajnie przyszły sobie na bieżnię w celach towarzyskich. Równie dobrze mogłyby spotkać się i pochodzić po centrum handlowym i większy byłby pożytek. Kiedyś zwyczajnie zapytałam jak długo jeszcze planują trening to usłyszałam odpowiedź "aż nam się znudzi". Wiadomo, jest wybór, każdy płaci za wstęp do klubu więc może wykorzystać ten czas jak mu się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że często w takich przypadkach osoby ćwiczące są bezsilne. Nie nakrzyczymy, nie polecimy na skargę do instruktora... pozostanie nam wiara, że "karma is a bitch"i kiedyś zwiniemy takiej plotkarze sprzed nosa jej wyczekaną, ostatnią parę szpilek ;)

      Usuń