sobota, 14 czerwca 2014

Inside out.

Naszło mnie na wynurzenia niemal filozoficzne - to nie będzie typowe dla mnie pitu-pitu, ale poświęćcie nieco czasu na chwilę refleksji. Bo warto.

Żyjemy w czasach, którego słowem kluczem powinno być "sprzeczność" (lub "ambiwalencja", dla tych spragnionych mądrzejszych słów). Z jednej strony mamy kampanie namawiające do picia mleka, z drugiej - miliony artykułów odradzających jego spożywanie. Z jednej mamy namawianie do korzystanie z eko-prodktów a z drugiej nie każdy wie, że rolnictwo "eko" nie zawsze takie jest - bo nie jest wolne od pestycydów. Jest wolne od pestycydów zakazanych. To różnica. Zainteresowanym polecam artykuł z archiwalnego numeru Polityki.
No i w końcu, mamy kampanie zachęcające nas do pokochania swojego ciała i swoich niedoskonałości, a z drugiej... mnóstwo kampanii, zachęciających by zmienić swoje ciało. Zwalcz cellullit, schudnij, zadbaj o cerę, kup tabletki. Zrób wszystko, by wyglądać jak najlepiej, bo tego się od Ciebie wymaga.

Wyglądu.

Nie jestem hipokrytką - zwracam uwagę na wygląd. Nie jest to sprawa kluczowa w ocenie drugiego człowieka, ale jest istotna. Podobają mi się zadbane, wysportowane sylwetki, zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Są tu oczywiście duże widełki, ale wniosek jest jeden - ekstrema, a więc otyłość i nadmierna, anorektyczna chudość nie wzbudzają mojego zachwytu.

Ale. Czy to, że nie mam kraty na brzuchu naprawdę musi oznaczać, że mam czuć się niepełnowartościową fitnesską? Bo bywa i tak. Bywają dni, kiedy staję przed lustrem i widzę potwora z wylewającymi się boczkami, udami, których nie powstydziłby się słoń i twarzą, mogącą służyć za reklamę klinik operacji plastycznych w wersji "przed". Na szczęście takie dni nie zdarzają się codziennie. Niestety, zdarzają się. I niestety wciąż jeszcze jest sporo osób, które do tego sprowadzają swoją samoocenę i ciągle widzą siebie w negatywnym świetle. Nawet jeśli przebyły cholernie długą i ciężką drogę do tego, by zmnienić swoje ciało. Nie zmieniają tego, co w środku i to zasadniczy błąd. Mówicie, że to pic na wodę, bo liczy się szczupłość?

Nie.

Wbrew pozorom to, co jest w środku, liczy się o wiele bardziej. Nawet w tak konsumpcyjnych czasach - możesz być najpiękniej ubraną, najzgrabniejszą osobą w towarzystwie. Jeśli brak Ci pewności siebie, samoakceptacji i uśmiechu, nie będziesz postrzegany (-a) jako osoba atrakcyjna.
Skąd to wiem? Po sobie.
Załóżmy, że wchodzicie na imprezę. Pokój jest pełen ludzi, ale wasz wzrok wędruje między dwoma osobami.
Pierwszą jest roześmiana dziewczyna  rozmiarze 42, wcinająca kawałek ciasta i zarażająca dobrym humorem.
Drugą jest piękna, idealnie wyrzeźnbiona laska, nieobecna myślami, w duchu urągająca sobie od przegranych, z grymasem na twarzy. Do której podejdziecie, żeby w jej towarzystwie spędzić wieczór?

Spotkałam się już z opinią, że skoro nie prezentuję się na selfiech w któtkim topie z płaskim i twardym brzuchem, to znaczy, że nie jestem ani trochę fit. I wtedy się przejmuję. Bo co, jeśli mają rację? Co, jeśli bycie prawdziwie FIT oznacza tylko minimalny body fat i z moim mierzonym fałdomierzem 17-18% mogę się schować pod stół?
Takie właśnie myśli towarzyszyły mi kilka dni w okresie 'czarnego czwartku' i przed nim. Czułam, że mimo całej przebytej drogi dalej jestem tą samą, grubą Izoldą co kilka lat temu. Że "fit" to nie o mnie. Czułam, że oszukuję siebie i innych, że powinnam prezentować czystą definicję mięśnia, zdjęcia jak z okładki...Było mi zwyczajnie źle w swojej skórze.

I choćbyśmy nie wiem, ile mówili, że to wszystko zależy od nas... zależy też od innych. Mi pomogły słowa kogoś dalekiego, ale bliskiego. Nie wdając się w szczegóły, poczułam się kobieca. Poczułam się piękna. Poczułam się seksowna. Poczułam się FIT.



Kult ciała jest wszechobecny, to fakt.
Czy zrezygnuję z obranej ścieżki? NIE! Uwielbiam ćwiczenia, kocham siłownię i wcinanie warzyw. To nie jest przymus, to ścieżka, którą wybrałam świadomie i z przyjemnością.
Czy będę się zamartwiać fałdkami? Pewnie tak :P Nie urwałam się z choinki, wiem, jaka jestem i wiem, że wkrótce zawyję do księżyca, żem gruba jak stadko zawodników sumo.

Ale... to o niczym nie świadczy. O niczym. Ile by mi nie przybyło - to nie oznacza, że jestem jakkolwiek gorsza od innych.

I Ty, Ty ... i Ty tam, tak! Ty też jesteś super!
Bo jesteś sobą.


Uśmiechnij się. Szerzej! O tak :D
Teraz widać Twoje prawdziwe piękno :)

Ps. Ale żeby nie było - wiecie, że trening i tak trzeba zrobić..? ;)


Zobacz również:  5 ton, list, lista, lista przebojów!  |  Los treneros i Tłuszczowe łzy  |  Home Gym!


11 komentarzy:

  1. Ty też jesteś super, piona! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak trzymaj, to mi się podoba :)
    A trening trzeba trzeba zawsze robić gdy jest zaplanowany :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Trening to trening, nie ma wymówek :D
      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
    2. Ten niezaplanowany też można zrobić :)

      Usuń
  3. przeczytałam dzisiaj Twojego bloga. od początku do końca. CAŁEGO. jesteś chyba najzabawniejszą i najsympatyczniejszą fit-blogerką, jaką obserwuję : D dajesz dużą dawkę inspiracji w każdym poście i super, że nie zapominasz pełnej akceptacji samych siebie. ba! nawet o niej przypominasz wszystkim czytelnikom ;)
    Tylko zawsze się zastanawiam... skąd wiedziałaś jak te wszystkie ćwiczenia wykonywać poprawnie? boję się że same instruktaże z kfd czy innych potreningu.pl nie wystarczą i pójdę na siłownię, zrobię martwy ciąg a cały klub w śmiech. A trenerów boję się jeszcze bardziej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Primo: Dziękuję! Nawet nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczą takie słowa :)
      Secundo: Trenerów nie należy się bać - oni są właśnie po to, żeby poprawiać, korygować i pomagać (wiem po sobie ;) ). Ale też dobrym sposobem jest wcześniejsze nagranie sobie filmiku na aparacie czy komórce i sprawdzenie, jak bardzo technika odbiega od normy. Można to zrobić nawet w domu z niewielkim ciężarem, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że jego dołożenie na technikę wpływa.
      I tertio - nikt się nie będzie śmiał. Na siłownię chodzą nie tylko same asy, wiele osób robi błędy i do instruktaży nawet nie zagląda więc... Odwagi! :)
      Ps. Żeby nie było, sztagi właśnie ze względu na przerażenie techniką też dłuuuugo się bałam. To uleczalne:)

      Usuń
  4. Widzę, że coraz więcej dziewczyn zastanawia się co to znaczy być "fit". Spędzamy dużo czasu w Internecie oglądając naprawdę piękne sylwetki nieświadome tego, że większość dziewczyn tak nie wygląda. W ostatnim czasie więcej podróżuję komunikacją miejską czy też rowerem. Przyglądam się kobietom i wiesz co widzę? Że nie ma wśród nich tych dziewczyn ze zdjęć w Internecie...Po co więc dążyć do jakiś nierealnych celów niszcząc sobie przy tym dobre samopoczucie?
    Piszesz, że ważne jest wnętrze- zgadzam się, jak najbardziej. Ale niestety nasz wygląd też jest istotny. Bowiem naszym pierwszym zmysłem jaki stosujemy do drugiej osoby jest wzrok. Uważam jednak, że zadbana, wesoła dziewczyn z małymi boczkami będzie o wiele atrakcyjniejsza niż smutna, sfrustrowana "fitnesska" ciągle myśląca o treningu i diecie.
    Fajny wpis:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zauważyłam, że ostatnio to taki materiał do przemyśleń...
      Niestety, taka jest prawda - wzrok przede wszystkim, więc gdy mówię, że dużo ćwiczę - bo lubię - ludzie oczekują perfekcyjnej figury i zdjęć właśnie jak z tych, którymi się motywujemy.
      A to też nie do końca możliwe. Każdy z nas ma nieco inną anatomię i nawet przy wytężonej pracy możemy osiągnąć inne niż zamierzone proporcje. Wystarczy obejrzeć zdjęcia z zawodów fitness - każda ze startujących dziewczyn ma za sobą długie miesiące ciężkiej pracy i wyrzeczeń, a jednak ich sylwetki, choć pięknie wyrzeźbione, nie zawsze są "idealne"...
      Czy wygląd jest wazny? Wciąż twierdzę, że jednak tak.
      Ale frustracja, zamartwianie się... tego należy unikać :) I fajnie, że nie tylko ja tak sądzę :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Samo sednooooooo! Krzyczę, bo zwykłe powiedzenie (a tym bardziej napisanie) nie da takiego rezultatu, o jaki mi chodzi ;) Ostatnio nastał jakiś gorszy czas, nie tylko jak już wiesz u mnie, ale i u kilku/kilkunastu innych FITdziewczynek i tak się zastanawiam, z czego to wynika... Pojęcie FIT-osoby jest dla każdego inne. Dla jednego będzie to wycięta do granic możliwości laska z niskim % Body Fat, z wiecznym grymasem na twarzy, bo przecież ciągle jest na diecie, ale...ale za to ciało ma piękne. Książkowe. Ba, niemal idealne... Czy aby na pewno...? Dla innego FIT-osoba będzie codziennie aktywna, będzie robiła to, co kocha i czerpała z tego radość. Ciało? Oczywiście, jest ważne. Nawet bardzo. Skłamałabym pisząc, że nie. Ale na Boga...bez przesady! Ciało to tylko dom Twojej duszy! To dusza i jak piszesz wnętrze są najważniejsze! Co z tego, że ciało będzie piękne, skoro w środku będzie pustka... I tak jak z tymi laskami na imprezie - zawsze podejdziesz do tej wesołej, uśmiechniętej wcinającej kawał ciacha :) Bo z taką miło spędzisz czas. Jakiś czas temu byłam w klubie i bacznie obserwowałam parkiet. Było tam dużo pięknych, lansujących się wytapetowanych niczym ściana dużego pokoju w latach 80-tych laluń, świetnie ubranych i pachnących całym oceanem drogich perfum... Ale moje oko (i nie tylko moje) przykuła jedna dziewczyna. Wysoka (najwyższa w klubie), z naturalnymi kręconymi ciemnymi włosami, prawie bez makijażu, nie oblana złotem i Svarowskimi kryształkami, taka naturalna, piękna "dziewczyna z sąsiedztwa". Tańczyła z takim uśmiechem, tak hipnotycznie, tak zadowolona z siebie, tak świadoma siebie, że mimo iż nie była tą najpiękniejszą (i najchudszą) w klubie, dla mnie była wtedy królową. Prawdziwą królową. I o to właśnie w życiu chodzi. Trzeba umieć doceniać siebie, swoje osiągnięcia i swój wygląd. Nie gonić ślepo za ideałami z okładek, bo to nie żadne ideały, tylko zręczna praca grafików a jak jedna Dziewczynka napisała wyżej na ulicach próżno szukać takich pań z okładek... Trzeba nauczyć się kochać siebie i zaakceptować to, że KAŻDY Z NAS JEST INNY! :) I to ta inność i indywidualność jest naszym skarbem! Pielęgnujmy ją i doceńmy, bo dzięki temu jesteśmy tym, kim jesteśmy i nie ma takiej drugiej na świecie!!! :) "Bądź sobą, bo wszyscy inni są już zajęci"

    Uff, miało być krótko a wyszło jak zawsze...sorry, don't hate me! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć:)
    Może potrzebujecie oleje bądź produkty BIO?
    Tak się składa, że mam do rozdania kupony rabatowe z Zielonego Nurtu o treści MA12805P Z tym kuponem otrzymasz 10 zł w sklepie internetowym www.zielonynurt.pl
    Sama próbowałam ich produkty i polecam!
    Pozdrawiam Marta:)

    OdpowiedzUsuń