Pamiętacie czasy, kiedy szał bycia fit dopiero zaglądał do
internetów, kiedy jeszcze dopiero co dwudziesta Polka była „ruszona z kanapy”
programami Ewy Chodkowskiej, dostępnych jako dodatki DVD do „Shape’a”? To był
ten moment, kiedy dywanówki święciły triumfy, a większości ludzi wydawało się,
że odżywki białkowe to już prawie ta półka, co sterydy. Żeby nie było, moja
mama chyba nadal tak sądzi, a moje dzienne dawki supli tratuje co najmniej tak,
jakbym garściami jadła paracetamol. Ale do rzeczy. Pojawiło się wtedy jedno
ćwiczenie, które opanowało wszystkich i było absolutnym królem.
Nie był to przysiad.
Nie był to martwy ciąg.
I nie było to podciąganie.
Plank. Tak zwaną
deskę robili wszyscy i wszędzie.
W drodze na przystanek.
W drodze z przystanku.
W kolejce na zakupy.
Między biurkiem a toaletą.
W kuchni.
W łazience.
Wstawaliśmy w środku nocy, i nie, nie braliśmy łyka wody.
Robiliśmy deskę!
Challenge, by w desce wytrzymać jak najdłużej, mnożyły się
jak grzyby po deszczu. Dołączałam do nich i ja, z dumą notując coraz dłuższe
osiągi i coraz lepszą, jak sądziłam, stabilizację.
Złudzenie trwało dość długo i rozpadło się pod koniec 2016
roku, kiedy zawitałam w progi Strength
Coach Performance. Kto zna Wojtka Jusiela i jego pobratymców, ten wie -
wchodząc w to miejsce ze słabymi punktami masz pewność, że zostaną bezlitośnie
obnażone, niczym w koszmarze o staniu przed klasą w starych, szarych galotkach.
Lub bez.
Już za pierwszą bytnością w tym miejscu (które nieodmiennie
polecam) miało się okazać, że Wojtek mógłby głosem Bogusia Lindy rzec „co Ty
[tu następuje znany ozdobnik frazeologiczny] wiesz o plankowaniu…”. Chociaż nie
było tragicznie, to rewelacyjnie również nie. Doinstruowana co i jak mam spiąć i trzymać, wytrzymałam 30
sekund. A że przy okazji pod koniec dzięki mało wdzięcznej trzęsawce mogłabym
grać galaretkę w reklamie Doktora Oetkera? Cóż. Tak właśnie wyglądała moja
stabilizacja. I tak (między innymi) właśnie wyglądał problem z moimi
przysiadami. Bo jak wiemy (a jeśli nie wiemy, to już teraz będziemy wiedzieć),
właściwa technika w siadach jest z silnym gorsetem mięśni głębokich bardzo
skorelowana.
Zatem, jeśli wytrzymujesz w planku długie minuty i uważasz,
że jesteś bogiem, to opcje są dwie. Pierwsza - rzeczywiście jesteś bogiem
stabilizacji i masz mięśnie ze stali. Druga - robisz coś źle.
Plank to plank, powiesz. Opieram się, unoszę, napinam brzuch
- o co tyle krzyku? Oto lista rzeczy, które, z dużym prawdopodobieństwem robisz,
choć nie powinieneś:
- Nieodpowiednie ułożenie miednicy. Chodzi o to, że możecie ją nadmiernie „podwijać” lub „odwijać”. W tym pierwszym przypadku mocno zepniecie mięśnie brzucha, ale nie głębokie. W tym drugim - ani jedno, ani drugie, za to zyskacie możliwość zrobienia sexy foty na instagram, bo pupka wtedy fajnie wygląda. Bardzo ładnie zobrazowała to w swoim filmiku nieoceniona Aneta Zając, jedna z moich ulubionych postaci w instagramowym fitświatku. Link do filmiku macie tutaj.
- Brak spięcia mięśni pośladków.
- Brak spięcia łopatek.
- Złe ułożenie łokci - mają być pod barkami!
- Głowa powinna być przedłużeniem kręgosłupa, patrzymy w ziemię, nie rozglądamy się po sali!
To zdjęcie wiele z nas kojarzy, ale niewielu z nas ono boli. A powinno.
Plank - ćwiczenie dla
każdego?
No… nie do końca.
Jeśli masz dyskopatię i problemy z kręgosłupem, zwłaszcza w
odcinku lędźwiowym, deska nie będzie dla Ciebie, przynajmniej do momentu
zwalczenia problemów. Podobnie jest w przypadku kontuzji stawów barkowych czy
łokciowych.
Tak jak w każdym innym ćwiczeniu, żeby wyciągnąć z planka korzyści i nie zrobić sobie krzywdy, warto
nauczyć się go robić prawidłowo. A jeśli będziesz robić go tak, jak trzeba, to
zamiast podejmować kolejne challenge w postaci długich minut zobaczysz, że
regularne sesje czterech - pięciu serii po kilkadziesiąt sekund wzmocnią Twój
core znacznie bardziej, niż wygibasy czynione do tej pory. Możecie mi uwierzyć
na słowo - bo przekonałam się o tym na własnej skórze.
Zobacz również: Dlaczego kobiety powinny trenować górę? | Kobiety na siłowni - czemu mamy pod górkę? | Jak sobie radzić z DOMSami (zakwasami)?
Uwielbiam planka ;) pamiętam jak nie byłam w stanie wytrzymać dłużej niż 20-30 sekund :) teraz robię serie 3x po 90 sekund i czuje się świetnie! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ćwiczenie i nie zabiera aż tak dużo czasu. Do moich treningów zawsze go dodaje :)
OdpowiedzUsuńDla mnie jednak pompki i podciąganie to podstawa. Choć planka nie raz też wdrażam do swojego treningu
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach, kiedy życie wydaje się być nieustannie przyspieszone, medytacja oferuje chwilę wytchnienia i możliwość ponownego połączenia się ze sobą. Jest to nie tylko sposób na redukcję stresu, ale także na głębsze zrozumienie własnych myśli i emocji. Jednak znalezienie odpowiednich zasobów i technik może być wyzwaniem. Na szczęście, istnieją strony takie jak https://pomedytuj.pl/, które oferują ogromną pomoc w nawigacji po świecie medytacji, zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych praktyków.
OdpowiedzUsuń