Nadzieja na happily ever after prysła niczym pantofelek kopciuszka wypuszczony na marmurową posadzkę, pozostało poszukać innej miłości. Znalazłam - jest nią kettlebells swing, które z radością wpisuję na listę moich najulubieńszych ćwiczeń.
Wygląda banalnie:
Ale wbrew pozorom wcale takie nie jest. Mocno angażuje core (bardzo mono - bo trzeba go porządnie spiąć - nie zaokrąglamy pleców!), mięśnie miednicy, dolne części pleców i nogi (głównie mięśnie czworogłowe uda). Można je wykonywać do poziomu oczu lub robić wymach pełny (do poziomu nad głową), można wprowadzić odmiany z rotacją bądź wymachami jedną ręką. Możliwości jest całe mnóstwo, zapewniam, że po paru wymachach można poczuć palące mięśnie. Kettlebells swings wykorzystywane są między innymi w takich hardcorowościach, jak CrossFit. Jest doskonałe jako element treningu HIIT, który wszyscy kochamy :) Spalamy tłuszcz, wzmacniamy mięśnie, zwiększamy moc. Ogólnie - szał ciał, polecam każdemu :)
A teraz przechodzimy do Waszej ulubionej części ;) Obrazki.
Zaczniemy od zakupów. Czasami gdy błądzę po markecie, robię zdjęcia rzeczom, których kupować nie zamierzam. A dokładniej, zdjęcia składu tych śmieci. O jednym wspomniałam już na fejsbuczku. "Kawa" Nescafe 3 w 1. Paskudztwo.
Nie mniejsze paskudztwo to "zupki" w proszku. Pierwsza to szparagowa Knorra w wersji zwykłej, druga to jakaś "fit". Tak... skrobia, tłuszcz roślinny... podstawowe składniki każdej warzywnej/fit zupy.
To z kolei polecam bardzo! Big Active ma rewelacyjne herbaty, a ta z prawej smakuje tak obłędnie, jak wygląda wspomniany wcześniej trener ;)
Z zakupów spożywczych przerzucamy się na chwilę na rekonesans książkowy. Obczajając witrynę księgarni, na skrawku przeznaczonym na książki dla dzieci odnalazłam odpowiedź na pytanie, dlaczego książę z bajki jeszcze mi się nie objawił. Nasze drogi się delikatnie rozmijają ;)
No i na koniec trochę lansu baunsu, bo przecież blogi są tworzone głównie dla mody :P, a ja się chciałam pochwalić legginsami, które kupiłam dawno dawno temu, ale odgrzebałam je całkiem niedawno. Zdjęcie zrobione przed wyjściem na siłownię. Wiadomo, czerwony przyciąga, może uda się zatrzeć wrażenie aspołecznego neandertala ;)
* Trener wie, ile ważę i jaki mam poziom tłuszczu - bo mierzył. To już prawie, jakbyśmy byli w skomplikowanym związku :P
Zapraszam również do przeczytania: Luz Maria czyli telenowela o Indeksie Glikemicznym, odcinek 86373 | Sawła wiwr | Babciu, a dlaczego masz taką wielką lodówkę?
przyznam szczerze, że ćwiczyć kettlebells jeszcze nie próbowałam choć wygląda zachęcająco za każdym razem, kiedy jestem na siłowni i widzę jakieś treningi personalne właśnie z ich udziałem ;)
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę warto wypróbować! :)
UsuńJa wiem, ja wiem. Nie miałaś ze sobą ręcznika Hello Kitty! ;)
OdpowiedzUsuńA legginsy przyzna - superaśne!