piątek, 8 listopada 2013

Niebezpieczne igraszki. Lets swing together.

Złota zasada każdej osoby aktywnej, że jeśli wciąż wyglądasz ładnie po treningu, to znaczy, że nie trenowałeś wystarczająco dobrze nie sprawdza się, gdy wyglądasz jak neandertalczyk wypuszczony z jaskini, a w Twoim kierunku zmierza najpiękniejszy trener na siłowni*. Uświadamiasz sobie wtedy okrutną prawdę, że Twoje włosy sterczą we wszystkich możliwych kierunkach z  jednej strony i są przylizane jak krowim językiem z drugiej. Że ogoliłaś tylko jedną nogę, że spociłaś się tak, że wyglądasz, jak byś z wrażenia popuściła, a zamiast treningowego ręcznika, masz ze sobą jakąś płachtę z Hello Kitty. Nie wszystkie te straszności przytrafiły mi się wczoraj, ale jakieś 60% owszem.



Nadzieja na happily ever after prysła niczym pantofelek kopciuszka wypuszczony na marmurową posadzkę, pozostało poszukać innej miłości. Znalazłam - jest nią kettlebells swing, które z radością wpisuję na listę moich najulubieńszych ćwiczeń.
Wygląda banalnie:

Ale wbrew pozorom wcale takie nie jest. Mocno angażuje core (bardzo mono - bo trzeba go porządnie spiąć - nie zaokrąglamy pleców!), mięśnie miednicy, dolne części pleców i nogi (głównie mięśnie czworogłowe uda). Można je wykonywać do poziomu oczu lub robić wymach pełny (do poziomu nad głową), można wprowadzić odmiany z rotacją bądź wymachami jedną ręką. Możliwości jest całe mnóstwo, zapewniam, że po paru wymachach można poczuć palące mięśnie. Kettlebells swings wykorzystywane są między innymi w takich hardcorowościach, jak CrossFit. Jest doskonałe jako element treningu HIIT, który wszyscy kochamy :) Spalamy tłuszcz, wzmacniamy mięśnie, zwiększamy moc. Ogólnie - szał ciał, polecam każdemu :)

A teraz przechodzimy do Waszej ulubionej części ;) Obrazki.
Zaczniemy od zakupów. Czasami gdy błądzę po markecie, robię zdjęcia rzeczom, których kupować nie zamierzam. A dokładniej, zdjęcia składu tych śmieci. O jednym wspomniałam już na fejsbuczku. "Kawa" Nescafe  3 w 1. Paskudztwo.

Nie mniejsze paskudztwo to "zupki" w proszku. Pierwsza to szparagowa Knorra w wersji zwykłej, druga to jakaś "fit". Tak... skrobia, tłuszcz roślinny... podstawowe składniki każdej warzywnej/fit zupy.



To z kolei polecam bardzo! Big Active ma rewelacyjne herbaty, a ta z prawej smakuje tak obłędnie, jak wygląda wspomniany wcześniej trener ;)



Z zakupów spożywczych przerzucamy się na chwilę na rekonesans książkowy. Obczajając witrynę księgarni, na skrawku przeznaczonym na książki dla dzieci odnalazłam odpowiedź na pytanie, dlaczego książę z bajki jeszcze mi się nie objawił. Nasze drogi się delikatnie rozmijają ;)


W tymże samym skrawku widniała jeszcze jedna książka na temat spraw damsko-męskich. Przerzucę się chyba na dział dziecięcy, co mi po Pilchu, skoro tu znajduję wszystkie odpowiedzi świata.


No i na koniec trochę lansu baunsu, bo przecież blogi są tworzone głównie dla mody :P, a ja się chciałam pochwalić legginsami, które kupiłam dawno dawno temu, ale odgrzebałam je całkiem niedawno. Zdjęcie zrobione przed wyjściem na siłownię. Wiadomo, czerwony przyciąga, może uda się zatrzeć wrażenie aspołecznego neandertala ;)



* Trener wie, ile ważę i jaki mam poziom tłuszczu - bo mierzył. To już prawie, jakbyśmy byli w skomplikowanym związku :P

Zapraszam również do przeczytania: Luz Maria czyli telenowela o Indeksie Glikemicznym, odcinek 86373  |  Sawła wiwr  |  Babciu, a dlaczego masz taką wielką lodówkę?

3 komentarze:

  1. przyznam szczerze, że ćwiczyć kettlebells jeszcze nie próbowałam choć wygląda zachęcająco za każdym razem, kiedy jestem na siłowni i widzę jakieś treningi personalne właśnie z ich udziałem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem, ja wiem. Nie miałaś ze sobą ręcznika Hello Kitty! ;)
    A legginsy przyzna - superaśne!

    OdpowiedzUsuń