poniedziałek, 24 czerwca 2013

She runs at night

Poranne bieganie jest niesamowite. Pierwsze promienie słońca, świat leniwie budzący się do życia... powietrze ma ten specyficzny zapach a przez głowę przewijają się myśli o tym, że dzisiaj wszystko jeszcze może się wydarzyć...
Ma jedną wadę. Jest rano :P I trzeba wstać - co, niestety, wymaga ogromnego wysiłku. Poranne wstawanie na bieganie najczęsciej kończy się tak:


A później robi się ciemno. Widzę światła w oknach i przypomina mi się jeden z moich ulubionych cytatów Exupery'ego. ("Ziemia, planeta ludzi": „Mam jeszcze w oczach noc mojego pierwszego lotu do Argentyny, ciemną noc, w której migotały tylko - niczym gwiazdy - nieliczne światła rozrzucone na równinie. W oceanie ciemności każda z nich oznaczała cud - świadomość ludzką. W tym domu ktoś czytał, rozmyślał lub otwierał komuś serce. Tam znów kochano. Światła płonęły tu i ówdzie na równinie i żądały należnego im pokarmu. Ale wśród tych żywych gwiazd ileż okien zamkniętych, ileż gwiazd wygasłych, ludzi uśpionych... Starajmy się zbliżyć wzajem. Szukajmy porozumienia z kilkoma z tych świateł rozrzuconych na równinie.”)

Wiem, że ta nocna intymność, puste drogi i ciemność dla wielu wydaje się być niebezpieczna... ale mimo to wybieram nocny jogging, bo uwielbiam ten zapach mroku, cienie tańczące pod stopami i księżyc oświetlający drogę... Czasem motywuję sę wcześniej filmami z youtube (choć rzadko jest to potrzebne, to jak motywowanie ciasteczkowego potwora zdjęciami ciastek na pintereście ;) ). I później mogę z ogromną satysfakcją oglądać takie statystyki (choć standardowo biegnę dyszkę, dzisiejszy nadmiar spowodowany był tym, że dobrze mi sę biegło, no i paliłam weekendowe grzeszki :) ):



I z poukładanymi myślami i emocjami, życząc wszystkim kolorowych snów, oddać się w objęcia Morfeusza...
PS. Jeszcze a propos weekendowych grzeszków - było pysznie;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz