Miałam dziś napisać o czymś zupełnie innym, ale przeczytałam i obejrzałam materiał na stronie TVN24, który sam nasunął mi temat...
Często w pogoni za idealną figurą sięgamy po różnego rodzaju specyfiki, które mają nam pomóc w uzyskaniu idealnej figury. Nie mówię tu o odżywkach białkowych, L-karnitynie czy kreatynie, które są zapewne włączone do diety każdego kulturysty bądź rzeźbiącej mięśnie fitnesski. Chrom, białko i błonnik są moim zdaniem najodpowiedniejszymi i najbezpieczniejszymi "wspomagczami". I ocet jabłkowy, ale też rzadko i w małych ilościach. Trochę o suplementach pisałam tutaj, jednak należy pamiętać, że wszystkie one są uzupełnieniem odpowiedniego sposobu odżywiania, nie jego zastępstwem bądź dietą-cud, która bez wysiłku zmieni nasze ciała w cuda rodem z okładki Shape czy Men's Health.
Jeśli zaś chodzi o spalacze tłuszczu... No cóż. Moim zdaniem działanie mają bardziej psychologiczne, niż rzeczywiste, przynajmniej niektóre. Owszem, samej zdarzyło mi się sięgać po tego typu specyfiki. Pamiętam dokładnie dwa, pierwszym był "Therm Line", który działał tak, ze ciągle chciało mi się pić, więc podejrzewam, że efekt jego działania związany był głównie z wreszcie właściwym nawodnieniem organizmu. Drugim była Linea i tu efektu nie zauważyłam. Obydwa stosowałam przy okazji różnych "od jutra biorę sie za siebie", kiedy wprowadzałam jakieś tam diety. Nasz umysł to bardzo potężne narzędzie, takie tabletki to swoiste placebo, dzięki któremu sami wierząc w ich działanie nieco je wspomagamy... Ponoć istnieje też grupa innych wspomagaczy, znacznie bardziej profesjonalnych, stosowanych właśnie przez kulturystów. Nigdy ich nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać, czy warto.
Jeśli już musicie sięgać po specyfiki, kupujcie je w specjalnych sklepach z odżywkami sportowymi lub w aptekach. Nie sięgajcie po nie wraz z początkiem diety, jeśli już - wtedy, gdy wasz organizm przyzwyczaja się do spalania i chcecie go "podkręcić", choć tu również proponowałabym raczej urozmaicenie treningu niż sztuczne świństwa. Nie szukajcie na aukcjach internetowych, nie kupujcie "cudownego specyfiku prosto z Chin".
Artykuł o którym mówiłam dotyczył młodej dziewczyny, która umarła spożywając DNP - pestycyd stosowany jako środek chwastobójczy, podczas wojny w Wietnamie stosowany... militarnie, do wyniszczania pól i lasów. Dla ludzi jest toksyczny. Owszem, bardzo silnie spala tłuszcz. Bardzo. I bardzo silnie zagraża życiu.
Podobnie rzecz ma się do świecących swego czasu triumfy Meridii i Adipexu. Po nich głód nie dokuczał. Skutki uboczne długofalowego zażywania tych leków? Cytuję: zaburzenia pracy serca, arytmia, suchość w ustach, zawroty i bóle głowy, depresja, uszkodzenie nerek, niezdolność do koncentracji, omdlenia, bóle kości...
Czy warto? NIE. Nie warto wybierać niezdrowej drogi na skróty.
Bo najfajniejsze spalacze tłuszczu wpleść możemy do naszej codziennej diety i są o wiele naturalniejsze :) Właściwym jedzeniem też można przyspieszyć metabolizm, wystarczy, że w waszym jadłospisie znajdą się grejpfruty, zielona herbata, jogurt naturalny, migdały, kawa (ale nie dużo!), indyk, jabłka, szpinak, fasola (zwłaszcza ta ostra), brokuły, curry, cynamon, pieprz cayenne, mleko sojowe i płatki owsiane. Niektórzy dodają też, że działają jajka (?!), soczewica, kapusta, jagody, estragon i łosoś. Osobiście dodałabym jeszcze imbir i czosnek :) I oczywiście duuuuuuuuuuuuuuuuużo WODY! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz